Tytuł: Geekerella
Autorka: Ashley Poston
Wydawnictwo: We need Ya
Data wydania: 31 października 2018
Liczba stron: 403
Nie przepadam za młodzieżówkami,
gdzie główne skrzypce grają miłosną melodię, gdzie jest uroczo i schematycznie.
Nie odnajduję się w nich. Co więc ma w sobie Geekerella Ashley Poston, że tak
mnie oczarowała?
Elle jest geekiem, a jej całe
życie to Starfield, klasyczna seria science fiction. Kiedy dziewczyna dowiaduje
się o konkursie na cosplay do ukochanego filmu,
w którym na dodatek można wygrać bilety na adaptację filmową serialu,
musi wziąć w nim udział. Z oszczędności uciułanych dzięki pracy w food trucku
Magiczna Dynia kupuje bilety i decyduje się wystąpić w starym kostiumie ojca.
Inny nie wchodzi w grę- ojciec był prawdziwym fanem, twórcą konwentu i Elle
czuje jego obecność, trzymając w dłoniach filmowy mundur. Nie mogła jednak
przewidzieć, że oprócz walki w konkursie przyjdzie jej zawalczyć o czyjeś serce
i swoje przekonania.
Zasypiam, słuchając głosu księcia
Federacji. ,,Spójrz w gwiazdy. Obierz kurs. Leć.”
Bohaterowie są dużym atutem tej
historii. Mają coś w głowach, przemyślenia warte uwagi, coś już przeżyli, przez
coś przeszli. Elle jest szablonowym geekiem. Zafiksowana na punkcie Starfield
pisze bloga; niezbyt popularnego ani szczególnie znaczącego w fanowskiej
społeczności, dopóki nie opublikuje kąśliwego wpisu na temat obsady nowego
filmu. Post zostaje udostępniony na znanych portalach, a statystyki strzelają w
górę. I nagle Elle staje się kimś w fandomie. Autorką tego bloga. Skazana na mieszkanie z macochą żyjącą ponad stan i
narzucającą się jej ze wszystkim oraz dwiema wrednymi przyrodnimi siostrami, tylko w ukochanym fandomie znajduje pocieszenie. Z kolei druga postać tej historii to Darien;
zaangażowany w produkcję nowego Starfield. Wschodząca gwiazdka znana z
popularnego wśród nastolatek serialu: Nadmorska zatoczka, którą przytłacza
sława i restrykcje tego środowiska. Chłopak, który zaczyna wątpić w swoją
tożsamość. Z menadżerem-ojcem, który myśli, że uszczęśliwia syna, wypychając go
na szczyt. Tej dwójki ciężko nie polubić, zwłaszcza, jeżeli ktoś jest fanem
jakiegokolwiek fandomu z popkultury.
Elle i Darien poznają się przez sms i to jest takie… wbrew wszystkiemu wiarygodne. Co prawda za dużo w tym przypadku celowości i dopasowania, ale nie przekreśla to prawdopodobieństwa. Dwójka młodych ludzi, którzy zaczynają darzyć się sympatią dzięki wirtualnemu kontaktowi. Bo każde z nich kogoś potrzebuje. A po tym wszystkim okazuje się, że wcale nie tak łatwo dograć się poza przemyślanym i bezpiecznym tekstem.
Mam ochotę wyciąć swoje fanowskie serce i
pokazać mu, że krwawi tak samo, jak u każdego innego Stargunnera.
I sam fandom. Autorka stworzyła go od podstaw, nie
zatrzymując się na istniejącym. A czytając o fanach, ich powiedzonkach
zaczerpniętych z serialu i samej fabule odnosi się wrażenie, że to coś jak
najbardziej namacalnego, że po skończonej lekturze będzie można usiąść i
odpalić pierwszy odcinek Starfield. Sam
w sobie przypomina odrobinę Star Wars, co nie zmienia faktu, że jest to całkowicie
autonomiczny, nowy twór. Dzięki temu uczucia żadnego z czytelników nie
polaryzują się w żaden sposób wokół fandomu.
Więc powiedz, jesteś gotowa porwać Magiczną
Dynię księżniczko?
I w końcu to jest retelling, moi drodzy. Jest schematycznie,
jest przewidywalnie, wiemy jak potoczą się znaczące punkty historii i tak ma
być! Bo to nic innego jak współczesna wariacja na temat Kopciuszka. Mamy
sierotę, macochę, dwie złośliwe siostry, dobrą wróżkę i jej pojazd, mamy
księcia i zgubiony pantofelek. Wszystko na swoim miejscu. I… wcale nie ujmuje
to historii. Mimo tego, że wszystko toczy się po znanym torze, to jednak
autorce udaje się zaskoczyć czytelnika. Ostatecznie główna oś jest zachowana, ale reszta to wariacja.
Nie jest to pozycja obowiązkowa.
Nic co musicie przeczytać. Ale
historia z pewnością spodoba się sympatykom retellingu, bo bardzo dobrze go
realizuje. No i fanom Kopciuszka. W końcu to ciepła, przyziemna, zabawna
historia, która pokazuje, że tak naprawdę wszyscy jesteśmy trochę dziwni i mamy
do tego prawo. Na tyle urocza, że oczarowała nawet mnie.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Bardzo miło spędziłam czas przy tej książce i nie żałuję wyboru :)
OdpowiedzUsuńFanką kopciuszkowo-podobnych historii jestem. Ale skoro nie jest to pozycja obowiązkowa, a ja jestem zarzucona książkami do recenzji, chyba zrezygnuję. Teraz szukam powieści z świątecznymi klimatami.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie, a skoro zdołała Cię oczarować, to kiedyś się może zdecyduję (jak już uda mi się skrócić kolejkę książek do przeczytania) :D
OdpowiedzUsuńO proszę. Nowa wersja kopciuszka :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią się zapoznam .
Świetnie, mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu :)
UsuńLubię od czasu do czasu przeczytać coś przewidywalnego, ale uroczego, a ta pozycja taką się właśnie wydaje c:
OdpowiedzUsuńPrzeczytam z ciekawości bo widzę same dobre opinie. Cieszę się, że miło spędziłaś czas z tą książką :)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM rettelingi. Naprawdę BARDZO BARDZO MOCNO. Ale nie mogę się przekonać do książek-retellingów osadzonych w czasach współczesnych (choć filmy-retellingi oglądam i bardzo je lubię!). Naprawdę nie wiem, czym to jest spowodowane, odczuwam jednak w stosunku do tego niechęć :P No i trochę zaczyna mnie męczyć motyw Kopciuszka, ja wiem, że to jest jedna z najpopularniejszych baśni (jeśli nie najpopularniejsza!), ale żeby większość retellingów powstawało właśnie na jej podstawie... A jest tyle innych, wspaniałych bajek czy baśni! :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko nie twierdzę, że Geekerelli nie przeczytam. Po prostu nie będę się spieszyć :D
Bardzo lubię rettelingi i słyszałam już trochę dobrych słów o tej pozycji, więc pewnie przeczytam jeśli tylko będę miała okazję!
OdpowiedzUsuńxoxo
L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)