Tytuł: Łzy Boga Deszczu. Nosicielka
Autorka: Barbara Mikulska
Wydawnictwo: Alegoria
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 308
Fantastyka to mój ulubiony
gatunek. Czytam z niego najwięcej książek z dużą przyjemnością. Gdybym miała
wskazać ulubioną książkę, nie wiem, czy byłaby to akurat pozycja fantasy, ale
gdybym miała zdecydować się na czytanie jednego gatunku, na pewno byłaby to
właśnie ten. W związku z tym wymagania mam raczej rygorystyczne, ale oczywiście
przy początkujących autorach staram się zejść z tonu. Czy tutaj to wystarczyło?
Łowczy był psem, który kąsał tylko wtedy, gdy pan mu
rozkazał.
Kiedy zapytam was, co jest
niezbędne człowiekowi do przeżycia, pewnie wiele z was odpowie woda. Wszak bez
wody długo nie nacieszylibyśmy się życiem. Żeby zapobiec tragedii, jaką byłby
jej brak, wiele wieków temu Bóg deszczu z pośrednictwem wysłanniczki podarował
czterem dziewczynom swoje Łzy, tym samym zawierając z ludźmi układ. Co kilkaset
lat kolejne nosicielki Łez muszą się udać w odpowiednie miejsce i odprawić
rytuał, który zapewni dostatek wody na kolejne lata.
Bora dowiaduje się o swoim wysłannictwie w osiemnaste
urodziny. Wyrusza w misję wraz z wyznaczonym jej przez źródło opiekunem. Nie zdaje sobie jednak sprawy jak trudna
okaże się wędrówka, bowiem na kamień czyhają Czarni Mnisi, którzy chcą
dysponować całym zasobem wody, żeby zmusić ludzi do poddaństwa. A starcie z
zakonnymi nie należy do najłatwiejszych, ponieważ opanowali podróże w czasie i
znają technologię, o jakiej współcześni Bory nawet nie słyszeli.
My chcemy tylko odprawić rytuał, żeby odnowić nasze
przymierze z Bogiem Deszczu.
Sam pomysł i koncepcja wydawały
mi się ciekawe do realizacji, dlatego zdecydowałam się na tę serię. Oraz
dlatego, że przeczytana Smutna Dziewczyna
oraz inne opowiadania nie zniechęciła mnie do twórczości autorki. I chociaż temat nie był szczególnie
nowatorski, to spodobał mi się na tyle, że żywiłam nadzieję, że autorka coś z
niego wyciągnie. Wyciągnęła niestety mało.
Zaczęło się nieźle. Bora, wychowywana u wujostwa, wyróżnia
się płomienną czupryną. Kiedy podczas kąpieli na jednym z kamieni zauważa ją
Łowczy, postanawia, że dziewczyna stawi się na dworze jego pana. A młode
dziewczyny wracały stamtąd nie tylko złamane fizycznie, ale i ich opinia
zostawała nieodwracalnie zszargana. Takie kobiety traciły poważanie i
perspektywy w wiosce. Dziewczyna zaciąga się więc do podróżującej armii, żeby uniknąć
hańby i zbudować jakąś alternatywę przyszłości. Robi to przebrana za chłopaka i
chociaż brakuje jej krzepy, szybko zyskuje
sympatię za swoją osobowość i umiejętność oporządzania koni.
Do tego momentu zapowiada się
dobrze. Na łeb na szyję leci wszystko od chwili poznania jej opiekuna i
rozpoczęcia misji. Lubię motyw wędrówki, wykorzystywany wszerz od Tolkiena
począwszy. Ale nie takiej, gdzie po drodze są przeszkody, owszem, ale od razu wiadomo,
że nie ważne co wyskoczy zza przysłowiowego krzaka, bohaterowie poradzą sobie z
tym bez większego problemu. Bora i Thomas posuwają się niezmordowanie do przodu
i ze wszystkiego wychodzą obronną ręką i powiedziałabym, bez większego wysiłku.
W tarapaty wpadają często, ale o wiele lepiej wypadłoby to, gdyby pakowali się
w kłopoty rzadziej, ale autorka pochyliłaby się nad czymś konkretnym, a nie
pchała ich delikatnie przez kolejne kamienie na drodze.
Z postaciami i stylem mam podobny problem jak w Smutnej Dziewczynie, gdzie pisałam o
tym, że styl jest przepracowany i brak mu naturalności. Tutaj jest tak samo. To
mogła być historia z charakterną, rudą pannicą i uszczypliwym obrońcą, a
przerodziła się w mdłe love story z przeszkodami w tle. Albo przeszkody z love
story w tle. Nie ważne. W każdym razie nie można powiedzieć, żeby postacie były
wielowymiarowe, bo niestety były zwyczajnie płaskie. Żaden z bohaterów nie
wyróżnia się niczym szczególnym; są zwyczajnie mdli. Nawet czarny charakter po
prostu jest, bo tego najprawdopodobniej wymagała realizacja schematu.
Pomimo pobłażliwości- a może jestem bardziej restrykcyjna bo
ją lubię- do autorów stawiających pierwsze kroki w fantastyce, nie mogę
przymknąć oka na mankamenty, o których napisałam. Nosicielkę czytałam dosyć
długo, ze względu na długie opisy i przez to, że chociaż pozornie dużo się
dzieje, czytelnika nijak to nie wciąga.
Autorka zdecydowanie musi wypracować styl i umiejętność tworzenia
złożonych postaci. Oraz świadomość tego, że jeżeli bohaterowi coś nie wyjdzie,
coś skończy się fiaskiem albo wręcz tragicznie, to tylko lepiej.
Gdybym zaczęła od tej książki,
prawdopodobnie nie sięgnęłabym w dalszej perspektywie po twórczość autorki, ale
zaczęłam od Smutnej Dziewczyny, która
była zdecydowanie lepsza, w związku z czym całość wypada dosyć przeciętnie. Na
tyle przeciętnie, że pewnie sięgnę po inne pozycje autorki, żeby zobaczyć w
którą stronę rozwinie się jej twórczość.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Nie sięgam po fantastykę, może kiedyś to się zmieni, gdyż wszystko jest możliwe. Zatem jaką książkę z fantastyki polecasz najbardziej?
OdpowiedzUsuńLubię fantastykę, również lubię dawać szansę nowym czy mało znanym nazwiskom w książkowym świecie, lecz po zapoznaniu się z Twoją opinią wątpię, bym kiedykolwiek sięgnęła po ten tytuł. Nie czuję się do niego przekonana... Jakoś odtrąca mnie ta historia miłosna. Już teraz czuję, że mogłabym się przez nią nabawić czytelniczej cukrzycy... ;)
OdpowiedzUsuńFantastyka mnie nie pociąga, ale rozumiem twoje podejście - skoro to twój gatunek, to nawet zejście z tonu nie pomoże, kiedy wykonanie jest słabawe. Najgorzej właśnie, jak tych przeciwności losu jest za przeproszeniem nawalone i pokonanie ich to dla bohaterów jak kichnąć. Byłaby jedna, ale taka na pół książki i wyszłoby zdecydowanie lepiej ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili przyjrzę się twórczości autorki, ale nie mam aktualnie zbyt wiele czasu :)
OdpowiedzUsuńLubię fantastykę, chętnie po nią sięgam, to jakby przejście na kilka godzin do innego świata. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w pewnym momencie książka się sypie. Ja nie tak często sięgam po fantastykę, a jeśli już to robię raczej wolę mieć pewność że wszystko jest ok. Tak więc chyba tym razem zrezygnuję.
OdpowiedzUsuńPolecam ci sięgnąć w takim razie po Bestie tej autorki :)
OdpowiedzUsuńMnie zachęciło już pierwsze słowo - fantastyka. Więcej mi do szczęścia nie trzeba :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że bohaterowie dorównują komiksowym superbohaterom, chociaż nawet Spider-Man czasem obrywał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com
Fantastyka, to również mój ulubiony gatunek i mam również wysokie wymagania. Wciąż nie przeczytałam Smutnej Dziewczyny a o tej książce przelotnie słyszałam. Jednak po Twoich odczuciach jednak sobie daruję tę Nosicielkę. Na pewno czas ten spożytkuję na coś lepszego. Choć jestem ciekawa jakie wrażenie wywrą na Tobie kolejne książki Mikulskiej.
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję! Pozdrawiam :)