Mam
pytać o to, co czuje się, gdy po raz ostatni trzyma się swoje dziecko w rękach?
Dociskać, prosić o szczegóły, dojść do granicy? Mam to wszystko robić dla kilku
mocnych zdań? Ludzie naprawdę chcą czytać o głębokim cierpieniu? Reporterzy
robią to po to, by potem mówić o trudach swojej pracy, czy naprawdę wierzą w
zasadę prawda ponad wszystko? Ponad cierpienie rozmówcy także?
Pewien typ reportaży stawia w centrum człowieka, w dwojaki
sposób. Poprzez pośrednie wypływy, jak polityka, kultura, religia oraz
bezpośrednio przez naruszenie integralności granic psychofizycznych.
Oczywiście, sytuacja ekonomiczna, położenie geograficzne i aktualna władza-
wszystko to w dalekosiężnej perspektywie wpływa na jakość i standard życia
jednostki, wyznacza zakres jej praw i manipuluje aktywnością. Bezpośredniość
wypływa jednak z człowieka, jest niezbywalną jego częścią, która wywołuje
reakcje otoczenia i formuje jego rzeczywistość, jak niepełnosprawność ruchowa,
intelektualna czy płeć. Albo albinizm.
W
niektórych częściach Konga albinosi nazywani byli czarnymi zjadaczami manioku,
w Mali czerwonymi ludźmi, a w Malawi określano ich pojęciem ,,napweri’’, które
odnosiło się do brązowawego odcienia grochu. W wielu miejscach Afryki osoby z
albinizmem nazywa się duchem, diabłem w ludzkiej skórze, fałszywym białym
człowiekiem, białą małpą, białą kaczką czy białą kurą. W samej Tanzanii do dziś
popularne jest określenie ,,mbilimelo’’, oznaczające w języku sukuma ,,białą
kozę’’. Wraz z początkiem morderstw język dostosowywał się do rzeczywistości.
Pojawiły się wtedy nie tylko nowe przesądy, lecz także nowe terminy określające
osoby z albinizmem(…) ,,Zeru’’. Duch, czyli nikt, niepotrzebny. Tak naprawdę
nieistniejący. Duch, czyli nie do końca człowiek. A co, jeśli obdarzony jakąś
złą mocą? Lepiej zabić. Nie, nie człowieka. Ducha! Zabijając ducha, nie
zabijasz przecież człowieka.
Filip Skrońc poświęcił pięć lat, żeby zająć się nie tyle co
statystyką, zatrważającą, a niepełną i systematycznie uzupełnianą, ale żeby
zobaczyć, porozmawiać i przetłumaczyć ile to, co widzimy w telewizji, ma wspólnego
z zastaną sytuacją. Albinizm kojarzymy głównie z szokującymi prasówkami, z
których dowiadujemy się o brutalnych morderstwach; rozczłonkowanych ciałach
wykorzystywanych w rytuałach magicznych, przynoszących szczęście, zapewniających
powodzenie.
Zamiast trafić do kraju bezwzględnie wyrachowanego i
bezsensownie brutalnego, rozgląda się po kraju zdesperowanie biednym, żyjącym
nadzieją wzbogacenia się i zacofanym. Osoby dotknięte albinizmem często nie
przejmują się strachem przed wyjściem z domu i okaleczeniem, ale kolejnym głodnym
dniem. Ubóstwo i głód, brak podstawowej opieki zdrowotnej i elementarnej wiedzy
jest tak samo szkodliwy jak zabobonna wiara, jeżeli nie bardziej.
Osoby z albinizmem mają utrudniony dostęp do placówek
edukacyjnych, co bardzo ogranicza albo w ogóle zamyka im wejście na rynek pracy,
przez co żyją w skrajnym ubóstwie. Nie obawiają się tego, że ktoś przyjdzie do
ich domu i pozbawi ich kończyny, co się zdarza, ale kolejnego postnego dnia.
Skupiają się na najniżej stojących w hierarchii Maslov’a potrzebach. Podstawach.
Na zadbaniu o swój komfort i potrzeby fizyczne. Potem na potrzebie bezpieczeństwa.
Dopiero później na samorealizacji i potrzebach emocjonalnych oraz fazach
normatywnych dla społeczeństwa. Nierzadko w ogóle nie zbliżają się do
wierzchołka piramidy i zostają przy jej podstawie.
Pierwsza
kartka: ,,Jedyną ochroną przeciwsłoneczną był jakiś łój, który dziadek nałożył
mi na twarz. Miałam wtedy trzynaście
lat, nigdy potem nie stosowałam kemów i nie byłam u lekarza’’.
Kolejna
kartka: ,,Mam szesnaście lat. Nigdy nie stosowałam żadnej ochrony.’’
Dwa
lata. Krem z filtrem i okulary otrzymane od TAS.
Problemem jest brak opieki zdrowotnej oraz środków poprawiających
jakość życia i umożliwiających funkcjonowanie na zadowalającym poziomie.
Brakuje środków ochrony przed słońcem takich jak balsamy, nakrycia głowy czy
okulary przeciwsłoneczne. Osoby z albinizmem nie wiedzą, że ich skóra wymaga
szczególnej ochrony i zabiegów pielęgnacyjnych. Zamiast tego spędzają długie
godziny na polu w prażącym słońcu.
Ci
ludzie nie mają niczego i są w stanie uwierzyć we wszystko(…)Kiedy są chorzy,
nie mogą szukać pomocy w szpitalu, bo nie stać ich nawet na bilet autobusowy.
Leczą się na miejscu, po porady chodzą w ostatniej chwili. Widok zdesperowanych
klientów to szansa na szybki zysk. Jeśli jesteś czarownikiem, istnieją
możliwości, byś stał się naturalnym uzdrowicielem. Jeśli jesteś naturalnym
uzdrowicielem, zawsze możesz zostać czarownikiem(…)Oni sami przecież nierzadko
żyją w skrajnej biedzie i są gotowi zrobić wiele, by odmienić swój los.
Prześladowania osób z albinizmem obecnie weszły w nową fazę.
Nazwijmy ją fazą neoalbinizmu, który
stał się źródłem zysku, często jedyną
dostępną intratną opcją. Jedni faktycznie wierzą, że ,,biali ludzie’’ przynoszą
pecha i należy się ich unikać. Przekonanie o słuszności pozbywania się
noworodków, wciąż nie zostało skutecznie wykorzenione. Z drugiej strony
pojawiają się osoby, które wierzą, że palce albo kości osoby z albinizmem
zapewnią im pomyślność. Politycy, którzy w próbie socjalizacji kraju potknęli
się w swoich staraniach, po godzinach idą do czarownika, żeby amulet
zawierający fragment ciała zapewnił im sukces w wyborach. Zabobon i bieda
prowadzą do wspólnego pastwiska tragedii. Pomimo odmiennych dróg, środki
zaradcze mogą być zbieżne.
Operowanie na poziomie podstawowych i najbardziej naglących
potrzeb; edukacja w tym rozpowszechnianie wiedzy czym jest albinizm.
Udostepnienie środków ochrony skóry oraz programy edukujące w obszarze
dermatologicznym. Uwzględnienie wielowiekowych tradycji oraz wypracowanie
nowych rozwiązań, w tym równe traktowanie i skupienie się na prowodyrach i
przyczynach, a nie izolacja ofiar w ramach ochrony. Wychodząc z ośrodków, które
są azylami dla dzieci z albinizmem, ich wychowankowie często nie wiedzą jak się
nazywają, gdzie mieszkają. Są pozbawieni kontaktu z rodziną, nie mieli dostępu
do edukacji i są nieprzygotowani do pracy.
Dehumanizacja w ramach ochrony. Dehumanizacja językowa.
Dehumanizacja znosząca ze sprawcy odpowiedzialność. Dehumanizacja, która
sprzedaje się medialnie. Filip Skrońc, przeciwnie, traktuje osoby z albinizmem
tak jak powinny być traktowane- jak
ludzi i przedstawia nam historię z różnych perspektyw. Nie naciska w pogoni za
sensacją, bo nie o sensację się rozchodzi, tylko o tragedię, która pokryła
ludzie życia. Wyczucie z jakim to robi i prowadzi czytelnika pomiędzy historią,
z której wyrastają wierzenia magiczne a aktualną sytuacją polityczną i
ekonomiczną, zrodziło we mnie wdzięczność wobec autora.
Pojawiają się głosy, że ta historyczno- teraźniejsza
przeplatanka jest męcząca i wybija czytelnika z treści. Ale tutaj nie ma
autonomii przeszłości i indywidualności przyszłości z pauzą teraźniejszości.
Tak samo jak nie da się odseparować magii od socjalizmu. Myślenia magicznego od
postępowego, bo teraźniejszość nie wymazuje dziedzictwa przeszłości. Dzieje się
tu i teraz i można ją kształtować i podjąć się przekłucia, ale nie z czystego
bloku, tylko bryły określonego kształtu. Ta przeplatanka pokazuje strukturę
zjawiska, jakim jest prześladowanie osób z albinizmem i jest wyrazem potrzeby
pracy systemowej.
Niewymuszanie drastycznych obrazów, przyjacielskie, pełne
zrozumienie przemilczenia i obserwacja uczestnicząca, która prowadzi do
relacji, ale nie rezygnuje z obiektywizmu. Pełna otwartości
interdyscyplinarność, opowiadanie o ludzkiej tragedii, a nie budowanie
napompowanej sensacji na jednostkowym nieszczęściu. Dzięki takiej narracji i
podobnemu dziennikarstwu temat się ukorzenia, a nie ustępuje kolejnej sensacji-
ludzkiej tragedii. Aktywizuje, a nie szokuje
i prowadzi do wycofania.
Podobnie jak w Missouli wyraźnie zaznaczone są obszary mocno
dysfunkcyjne, próby nieudane, ale niepozbawione strukturalnej logiki. I
przypadki które są wstępem i wystawowym początkiem, że można inaczej. Jak pisał Vonnegut:
Nie ma powodu, dla którego zło miałoby triumfować częściej
niż dobro. Triumf to kwestia organizacji.
Filip Skrońc, Nie róbcie mu krzywdy
Wydawnictwo
Czarne, Wołowiec: 2020
To temat mało poruszany ale warto o nim pisać i mówić.
OdpowiedzUsuń