Tytuł: Żółwie aż do końca
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy las
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 312
Szesnastoletnia Aza Holmes nie
zamierza uczestniczyć w poszukiwaniu zaginionego miliardera Russella Picketa,
który zadłużył się i czmychnął, zostawiając dwójkę synów. Ma wystarczająco dużo
własnych zmartwień i lęków.
Ale gdy stawką okazuje się sto tysięcy dolarów i żarliwe
namowy wieloletniej przyjaciółki- Daisy, która nie jest w najlepszej sytuacji
materialnej, a wygrana suma pozwoliłaby jej zrezygnować z uciążliwej pracy i
aplikować na studia, Aza postanawia zaangażować się w coś więcej poza
bezpieczną przestrzenią szkolną i domową. Musi zebrać się w sobie i wykrzesać
odwagę na odświeżenie znajomości z Synem Picketa, Davisem i znaleźć sposób,
żeby zmniejszyć przepaść, która oddziela ją od innych ludzi. Całe
przedsięwzięcie okazuje się przygodą… ale i nie lada wyzwaniem.
Każdy może na ciebie
spojrzeć, lecz spotkanie kogoś, kto widzi ten sam świat co ty, jest zjawiskiem
dość rzadkim.
Złośliwi mówią, że książka jest
pozbawiona fabuły i jest w tym ziarenko prawdy. Zbudowana jest właściwie
jednowątkowo i nie ma tu niczego, co może czytelnika zaskoczyć. To co w tej
książce jest trudne, to Aza. Jej mózg
pracuje zbyt szybko, zbyt intensywnie, zalewając ją nieprzerwanym potokiem
informacji i szczegółów. Jakby tego było mało, dziewczyna cierpi na zaburzenia
obsesyjno- kompulsywne, znane potocznie jako nerwica natręctw. Nie potrafi
przestać myśleć o tym, co dzieje się z jej ciałem; ile bakterii mieści, ile
dostaje się do jego wnętrza z otoczenia oraz czym jej grożą. Nieustannie
przeszukuje internet, wyszukując kolejne przypadki zarażenia oraz objawy, które
przypisuje sobie. Kiedy napięcie jest zbyt duże i Aza jest pewna, że bakterie
dostały się do jej ciała, grożąc jej zakażeniem, naciska paznokciem kciuka na
opuszek palca- na jątrzącą, niegojącą się od dzieciństwa ranę- upuszcza trochę
krwi, dezynfekuje rozcięcie i zakłada nowy plaster. Ten rytuał pozwala jej
zredukować napięcie. Miewa napady paniki, przy których mocno się poci(a
przynajmniej tak się jej wydaje) i myśli wypadają jej na boczny tor, przez co
ma spore trudności z kontaktami z ludźmi. Ma jedną, wieloletnią przyjaciółkę-
Daisy i przyjaciela z dzieciństwa, Davisa.
Poza tym, Aza ma wrażenie, że życie wymyka jej się z rąk,
że ktoś odgórnie ustala co ma robić i kontroluje jej rytm dnia. W szkole czuje
się jak w więzieniu i nie przestaje zadawać sobie pytania: co tak naprawdę ją
definiuje? I gdzie leży jej prawdziwe, najpierwsze
ja. Próbuje odnaleźć je na sesjach z psychologiem, ale nieregularne branie
leków i surowe traktowanie siebie niczego nie ułatwiają.
Jak ktoś, kto nie
kieruje autobusem własnej świadomości.
Green, cierpiący na OCD, wiernie przedstawił obraz tego
zaburzenia, pokazując, jak bardzo rozbija i wpływa na życie osoby, która nie
jest w stanie kontrolować swoich myśli, które wydają się obce, przytłaczają ją,
atakują i zacieśniają się wokół niej oraz prowadzą do destrukcyjnych zachowań.
Bardzo podoba mi się fakt, że zwrócił uwagę nie tylko na to, jak cierpiała Aza,
ale że dla jej najbliższych też było to bardzo trudne, mimo całej sympatii i
cierpliwości. Co szczególnie widać w przypadku Daisy- jak dużo wysiłku
kosztowała ją momentami przyjaźń z Azą.
Język jest adekwatny, zważywszy na to, jak wyjątkową
osobą jest Aza. Książki Greena cechuje przeplatanie wysokich sentencji i
przemyśleń z infantylizmem nastolatków, ale tutaj ten zabieg nie wadzi,
ponieważ Aza jest dojrzała jak na swój
wiek i charakteryzuje ją nieco odmienny styl myślenia. Podobnie jestem w stanie
przełknąć Davisa, który opuszczony przez ojca, dorastający wśród ludzi, dla których
liczyły się tylko jego pieniądze, zdystansował się do nich i odsunął od życia
społecznego, uciekając w literaturę i naukę.
Każda z postaci jest wykreowana dobrze, wiarygodnie
i reprezentuje różne problemy, jakie dotykają młodych ludzi. Mamy tu przyjaźń,
relacje rodzinne i pierwsze uczucie. Widocznie widać też coraz bardziej
popularny motyw szukania samego siebie, odnalezienia prawdziwego ja,
przyśpieszony przez przypadłość Azy. Niemniej jednak są to sprawy drugoplanowe-
książka skupia się na funkcjonowaniu osoby z zaburzeniami obsesyjno-
kompulsywnymi i tak radzę do niej podejść, bo nie sprawdza się jako typowa
młodzieżówka. Za to jest to chyba najwierniejszy obraz zaburzenia z jakim
spotkałam się w literaturze popularnej.
Całość może być lekko nużąca i z całą pewnością nie jest
to najlepsza pozycja Greena, aczkolwiek może być najbardziej osobista. Uważam,
że końcówka była potrzebną na końcu kropką, bo zwraca uwagę na to, że osoby
walczące z zaburzeniami
obsesyjno-kompulsywnymi często parają się z nimi przez całe życie. I czasem
idzie im lepiej, a czasem gorzej.
Wiedziałam, że nie są prawdziwe,
ale jednocześnie miałam świadomość, że nieprawdziwe rzeczy też mogą ranić.
Wiedziałam, że wytwory wyobraźni mają znaczenie i że mogą zabić.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Bukowy Las
Mi się recenzja bardzo podoba i z chęcią sięgnę po książkę, bo mnie zainteresowały wszystkie te zaburzenia i natłok informacji.
OdpowiedzUsuńGreen zawsze pisze takie inne książki, w swojej "karierze" czytelniczej miałam okazje czytać wyłącznie "Gwiazd Naszych wina" ale może kiedyś sięgnę i po tą. :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za twórczością tego autora :-)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na swoim czytniku już od jakiegoś czasu i jakoś nie mogę się za nią zabrać. Boję się trochę tych infantylizmów, o których piszesz, bo zdecydowanie już od dawna nie mieszczę się w gronie odbiorców tego typu literatury...
OdpowiedzUsuńSpokojnie, tutaj jest ich właśnie bardzo niewiele, postacie są dojrzałe i wyważone :)
UsuńNa pewno kiedyś przeczytam, ale przyznaję, że nigdy nie polubiłam się z autorem :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Również spodobało mi się przedstawienie głównej postaci, takie wniknięcie do głowy takiej osoby, tej mnogości różnorodnych myśli.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze czytać, ale na pewno sięgnę!
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Jakoś pióro Greena mi nie podchodzi :/ Przeczytałam kiedyś "Papierowe miasta" i od tamtej pory nie wzięłam do rąk nic więcej jego autorstwa, choć muszę przyznać, że pomysły na scenariusze ma bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńOwszem, ja mam za sobą dwie pozycje, tę oraz Gwiazd naszych wina i chciałabym dać mu jeszcze szansę i przeczytać coś jeszcze :D
UsuńKsiążką nie jestem zainteresowana, ale powiem ci, że czytałam już tyle recenzji jego książek, a dopiero z twojej dowiedziałam się, że autor jest chory... Aż dziwne, że tak mało osób o tym wspomina...
OdpowiedzUsuńNazwałabym to bardziej zaburzeniem, a nie chorobą, nie mniej jednak warto o tym wspomnieć, bo dzięki temu autor pisze o tym wiarygodnie i fachowo :)
UsuńCzytałam już kiedyś jedną książkę autora, tę najbardziej popularną "Gwiazd naszych wina" (nie jestem oryginalna). Oczywiście mi się podobała, ale jakoś nie miałam okazji sięgnąć po jego kolejne książki. Skoro ta nie jest najlepsza... chyba raczej ją sobie odpuszczę. Poszukam innej.
OdpowiedzUsuń"Gwiazd naszych wina" mnie nie zachwyciło... A na filmie ryczałam jak bóbr i nie mogłam się po nim otrząsnąć :O
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę na ten tytuł. :)
Obserwuję bloga! :)
Czytałam 3 książki Greena, no przeciętne. Ale może dam szansę kolejnym..
OdpowiedzUsuńDaj, daj, może coś się wyklaruje :)
Usuń