Ideałem są czytelnicy, których moje książki śmieszą, ale nie każdy
może być ideałem…
Terry Pratchett
Zastanawialiście się kiedyś, czym właściwie jest humor? Jak
to jest, że jedni śmieją się z czegoś do rozpuku, a inni przyglądają im się ze
zdumieniem i zdegustowani przetwarzają przedmiot żartów. Uznanie konkretnej
sytuacji czy żartu za zabawne to kwestia bardzo subiektywna. Swoista nieuchwytność,
płynność komizmu zależy od czynników kulturowych, geograficznych, dojrzałości,
wykształcenia czy inteligencji. Możemy to rozdrabniać na wrażliwość w kontekście
czarnego humoru, na upodobanie inteligencji do ironii czy sarkazmu oraz poufałość
hermetycznych żartów.
Nieważne z której strony ugryziemy tę zagwozdkę, zajmowała
ona już wielu większych przed nami. Starożytnych i mniej spróchniałych
filozofów, naukowców z większą i mniejszą liczbą cytowań, kolejnych autorów,
starających się wyrwać humor z okowów lekceważenia. Pochylcie głowy z
szacunkiem dla Pratchetta i zaklaskajcie dla Marty Kisiel. Oni rozumieli, że zjadliwą
warstewką humoru można przykryć ciężki wóz.
[Humor] wydobędzie z
bohatera to, co dobre, lub to, co złe, zwyczajne lub nadzwyczajne. Podkreśli
jego wielkość lub małość, ośmieszy go albo wyniesie na piedestał(…) rozcieńczy każdy
morał do znośnego stężenia(…)1
Nomen Omen to książka, być może, części z was już znana,
ponieważ to premiera nowego wydania, a nie samej książki.
Dzwudziestopięcioletnia Salomea Przygoda decyduje się wyprowadzić z rodzinnego domu,
żeby uwolnić się od zwariowanych rodziców i namolnego brata. Decyzja o
rozpoczęciu samodzielnego życia zapada szybko, ale entuzjazm opada nieco, kiedy
Salka staje przed stancją, która przypomina posiadłość grozy z kiepskich
filmów, prowadzoną przez trzy siostry w podeszłym wieku i gadającą papugę. Kiedy
okazuje się, że w telefonie słychać głosy, a humor starszych pań jest zmienny
jak w kalejdoskopie, Salka zastanawia się, czy to na pewno był dobry pomysł. Niełatwą sytuację dodatkowo komplikuje
pojawienie się młodszego brata, który pewnego dnia próbuje utopić ją w Odrze…
Tak jak napisała Marta Kisiel, humor uwypukla bohaterów.
Przerośnięta, zakompleksiona dziewczyna, stłamszona przez rodzinę, jej
wątpliwej inteligencji wycackany brat i trzy ekscentryczne panie może nie
robiliby takiego wrażenia, gdyby nie fakt, że Salka była magnesem na nieszczęścia
i pomimo racjonalności dopiero stawiała pierwsze kroki w życiu, Niedaś
wykazywał się rozczulającą umiejętnością ignorowania organu zwanego mózgiem i
nieświadomymi przebłyskami zrozumienia, a siostry Bolesne siały ferment wśród
mieszkańców żółtymi ślepiami.
Właścicielka willi
odbiegała od przyjętej dla staruszek średniej normy nie tylko wzrostem.
Aktualnie w niczym nie przypominała miłej, pogodnej kobieciny w typie babci
przygodowej, jakiej spodziewała się Salka. Włosy miała ostrzyżone, prawie po
męsku, a do tego nietknięte płukanką i całkiem siwe, co dodatkowo podkreślał
intensywny, chabrowy kolor bluzki o luźnym, modnym kroju, do której włożyła
wygodne dżinsy. Ewidentnie nie wiedziała, co to moher albo nieśmiertelna
podomka(…) Największe wrażenie robiły jednak oczy o intensywnie żółtych
tęczówkach, które właśnie przewiercały Salkę na wylot.
Gdyby nie karykaturalne postacie z przerysowanymi cechami
nie czulibyśmy do nich takiej sympatii, dostalibyśmy poprawne, nijakie
charaktery, których jest mnóstwo. Jeżeli pokiwamy głową i powiemy: okej, jest
absurdalnie i tak ma być, to będziemy się mogli śmiać, dobrze bawić… i sięgnąć
do drugiego dna. Siedziałam i zastanawiałam się, co by z tego wszystkiego
zostało, gdyby obedrzeć to z humoru. Przyszło mi do głowy, że coś wielkiego,
ale nie. Nie. Zostaliby mdli bohaterowie i znane schematy. A tak to dostajemy
jeszcze wątpliwej kondycji fizycznej filologa polskiego i filigranową amatorkę
biżuterii obronnej i Warcrafta.
Być humorystą – to sztuka i ciężka praca. Odrobina talentu
też nie zaszkodzi. A kopa dystansu do siebie jest już wskazana. Może ten humor
nie jest tym z rodzaju, którym hołubią się ,,elity’’ inteligencji. Nie jest
wysublimowany i okraszony karkołomną ironią, zaprawioną sarkazmem rodem z
,,Portretu Doriana Graya’’ w wykonaniu Lorda Henryego. To humor niewyszukany,
prosty, ale niepozbawiony wdzięku. Podszyty sarkazmem, absurdem i odrobiną
satyry, która obdzierając pewne kwestie z powagi, wywleka je bezlitośnie na
pierwszy plan, bo…
Bo oprócz tego, że jest zabawnie, jest też refleksyjnie i
momentami poważnie. ,,Rozcieńczony morał’’ i szereg mniej lub bardziej
zasługujących na uwagę konkluzji. Kisiel pokazuje, że humor nie jest jedynym
instrumentem, na którym gra, co można dostrzec także w innych jej utworach.
Tutaj pierwsza połowa książki zdominowana jest przez element humorystyczny ,
ale w drugiej śmiało wysuwa się pierwiastek fantastyczny, motyw odrobinę baśniowy,
z lekka mitologiczny – trzech sióstr, które pojawiają się dokąd literatura
sięga.
Trzy ekscentryczne starsze panie skupiają na sobie uwagę
czytelnika i muszę przyznać, są jednym z moich ulubionych motywów. Razem tworzą
mozaikę charakterów- emerytowana profesorka łaciny, wzbudzająca respekt i
szacunek; bezpośrednia i powściągliwa, kolorowa, idąca z duchem czasu pani doktor
i wycofana, współczująca trzecia
siostra, złożona chorobą.
-Pani… Pani naprawdę… Rany
boskie, pani naprawdę jest… czarownicą?
-Gorzej, dziecko-
odpowiedziała cicho.- Znacznie gorzej
Marta Kisiel ma dar kreowania miejsc, które mają duszę.
Lipowa pięć, której unikają taksiarze, a okoliczni mieszkańcy udają, że nie
znają tego adresu, oprócz grozy tworzy kulawą, ale ciepłą rodzinną atmosferę
między siostrami Bolesnymi, a rodzeństwem
Przygoda. Wypełniona okrzykami papugi, odgłosami Warcrafta i papierosowym dymem
wciągnie was do środka zanim się obejrzycie. Z haftowanym wnętrzem i szemrzącym
telefonem da się wytrzymać, kiedy w kuchni wziętej w jurysdykcję starszych pań,
zawsze czeka kubek ciepłej herbaty.
Z typowym dystansem autorka stworzyła coś więcej niż lekkie
czytadełko i chociaż nie jest to literatura na miarę Pratchetta, widać starania
w wyrównaniu poziomu. Za humorem jest refleksyjnie, z wojną w tle i jej
gorzkimi konsekwencjami. Lipowa pięć kryje więcej tajemnic niż się na początku
wydawało. Wypełniona nie tylko wesołym świergotem, ale też poczuciem winy,
odpowiedzialnością i odrzuceniem. Ludzie wiedzieli jak trafić tam w potrzebie,
ale nikt nie potrafił zostać z siostrami na dłużej.
Pytanie tylko, czy was jako czytelników również stać na
dystans do siebie. W zależności od odpowiedzi każdy wyciągnie z lektury coś
innego. I może ten wartościowy poziom
nie leży znowu tak daleko od tego humorystycznego. Wystarczy zostać na Lipowej
pięć chwilę dłużej.
1. (Potencjalni) zajdliści
dla „Smoko”, czyli rozmowy (nie)kontrolowane, [w:] „Smokopolitan” nr 9,
sierpień 2017
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu
Lubię Pośmiać się przy książce
OdpowiedzUsuńJestem prostą dziewczyną, widze porównanie do Pratchetta - kupuję książkę :) Widziałam tę okładkę już setki razy ale nigdy nie zainteresowałam co to tak właściwie jest. Teraz wiem i wiem również, że na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJestem chyba jednym z nielicznych czytelników, którym jakoś nie po drodze z twórczością tej autorki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie jedynym :) Nie każdemu musi odpowiadać jej poczucie humoru.
UsuńTa książka jest wszędzie. Ale nie wiem czy jest ona dla mnie. Na tą chwilę podziękuję. Choć trochę humoru by się przydało. Jednak w sumie nie wiadomo czy to jest horror, czy może czarny humor? Ciężko ro rrozgryźć, bo sama okładka sugeruje nieco horroru z thrillerem.
OdpowiedzUsuńHorror nie powiedziałabym, to fantastyka z, owszem, nutką grozy, ale odrobina czarnego humoru też się znajdzie. Można by podciągnąć to też pod thriller, ale przede wszsytkim chodzi o humor właśnie. Tło jest dosyć eklektyczne.
Usuń