niedziela, 22 marca 2020

Śmieszna pewność; W sieci zła, Wendy James




Do nadużywania mediów społecznościowych nie potrzebny jest przymusowy pobyt w domu. Kilka wiadomości wysłanych do koleżanki, kiedy jesteśmy na randce, przeglądanie grupek i memów, kiedy wzajemna obecność spowszednieje. Aplikacje, które odciągają nas od pracy. Instagram, Facebook i Twitter, które angażują nas w wirtualne życie, ale oddalają od rzeczywistego. Zimne jedzenie, stygnące przy próbie uchwycenia kadru, ubrania na siłownię, które nadają się do zdjęć, restauracje, spacery. Dzielimy się wieloma szczegółami naszego życia i kreujemy obraz mniej lub bardziej zbieżny z oryginałem. Ale musimy mieć świadomość, że publikując, jesteśmy wystawieni na odpowiedź i informację zwrotną, niedopasowaną od naszych intencji i potrzeb.

Stan epidemii jeszcze szerzej otworzył internetowe wrota. Niektóre dzieci układają puzzle, grają w planszówki, gotują z rodzicami. Wiele z nich jednak siada przy grze, na którą rodzice przyzwalają, chcąc mieć (dłuższą) chwilę dla siebie albo z przyzwyczajenia. Dzieci grają w gry angażujące znaczną liczbę graczy, pozostających w kontakcie. Korzystają ze stron internetowych, for i aplikacji bez nadzoru. Coraz szybciej uczą się korzystać ze Snapchata i Messengera, który początkowo miał być łącznikiem i miejscem meldunkowym.

W sieci zła stawia pytania: Jak dobrze znasz swoje dziecko? Czy wzrastanie tej małej osóbki faktycznie jest oczywiste i odkryte?

Beth wiedzie z pozoru idealne, ułożone życie. Ma męża, dwie córki, Charlotte i Lucy oraz prowadzi bloga, na którym dzieli się z czytelnikami codziennymi perypetiami pod pseudonimem Lizzy. Jest to nie tylko relaks i forma rozrywki, ale też próba podtrzymania warsztatu. Bo chociaż Beth zrezygnowała z dziennikarskiej pracy, żeby w całości poświęcić się wychowaniu córek i prowadzeniu domu, to jednak nie wyklucza powrotu do pracy. Ma wierne czytelniczki i stałą liczbę odsłon.  Starannie wypracowany porządek burzy się w momencie, kiedy na Charlotte pada podejrzenie i zarzut o nękanie szkolnej koleżanki. Nie jest to coś, co  można zbagatelizować i puścić jako niewinny dziecięcy wybryk. Zwłaszcza, że mnożą się oskarżenia i wersje wydarzeń, których Beth nie potrafi pogodzić. A córka nie chce przyznać się do winy.

Czytając podobne lektury, łatwo o mądrość i znawstwo. Ja bym nie zrobił, ja bym zauważyła, przecież to wszystko było wiadome od początku. Z boku i za wyjaśnieniem, wszystko faktycznie wydaje się klarowne i oczywiste. Od środka już niekoniecznie. Bo który rodzic przyzna się do błędów wychowawczych, który powie głośno, że to jego dziecko zawiniło i kategorycznie należy je ukarać, który zgodzi się z tym, że jego dziecko coś toczy? Tym co pozwala na zachowanie równowagi w osądzie i zdystansowanie się, jest szeroka perspektywa: sprawcy, ofiary oraz ich rodzin.

Wyobraźmy sobie podobną sytuację: jesteśmy matką dwóch ślicznych, bo które dzieci nie są śliczne, zwłaszcza córki, dziewczynek, zapisujemy je na paletę zajęć pozalekcyjnych, w które się angażują i osiągają świetne wyniki. Jedna z nich jest popularna, ambitna, lubi rywalizować i osiąga świetne wyniki. Przy tym jest lubiana i popularna w każdym środowisku i łatwo się adaptuje. Druga jest wycofana i cicha, zawiera znajomości ze środka drabiny społecznej, ze skłonnością do podążania w dół. Jest bardziej wrażliwa i empatyczna od swojej siostry, bardziej zaangażowana w życie rodziny.  Od maleńkości śledzimy zachowania swoich córek, czytamy im książeczki rozwijające moralność , uczymy z mężem podejmować decyzje podyktowane dobrocią i życzliwością. I nagle dowiadujemy się, że jedna z nich jest oskarżona o rzeczy, które doprowadziły do tragedii. O zachowania, których nie obserwowałyśmy wcześniej. A może one już były, tylko nie chciałyśmy ich widzieć.

Wyobraźmy sobie, że doczekałyśmy się drugiego dziecka po długich staraniach. Wymarzonego chłopczyka, którego teraz chcemy pieścić i w pełni oddać się macierzyństwu. Możemy sobie na to pozwolić, bo starsza siostra jest cicha i spokojna. To niezwykle utalentowana dziewczynka, która dodatkowo, zdaje się, czerpie przyjemność z trenowania i lekcji, zapisuje się sama na dodatkowe ćwiczenia. Co z tego, że tu czy tam ma za dużo o kilka kilo, wygląd nie jest najważniejszy, zawsze tak twierdziłyśmy, ma ich pełną akceptację. W szkole też radzi sobie dobrze i ma koleżanki. Idealne, ciche, utalentowane dziecko.

Te dwie rodziny będą musiały zmierzyć się z konfliktem, który wywiąże się na tle początkowej przyjaźni. Zmierzyć się z cyberprzemocą, krzywdą psychiczną i egoizmem. Narracja od strony rodziców należy do dwóch matek, które zrezygnowały z kariery, żeby jak najlepiej zająć się dziećmi. Teraz muszą wyjść poza bańkę dumy i przyjrzeć się swoim dzieciom krytycznym okiem. Oraz sobie. Zaistniała sytuacja rodzi pytanie, na ile tak naprawdę są świadome tego, jakimi osobami są ich dzieci i jak zachowują się poza domem? Czy w zadufaniu i fałszywym poczuciu kontroli uwierzyły, że znają swoje dzieci całkowicie? Że wystarczy ich relacja o dniu spędzonym w szkole i dane słowo, żeby miały pełen obraz tych małych osóbek?

Wypływa tutaj bolesna kwestia nieświadomości i wątpliwości pod swoim adresem. Bo przecież to rodzic odpowiada za dziecko, wpływa na jego decyzje i kształtuje wybory. W związku z czym, kiedy dziecko okazuje się złe, to znaczy, że to zło zostało przejęte od rodzica. Wszystkie pozalekcyjne zajęcia, poświęcony czas i uważność w nauce tego co dobre a co złe, okazują się daremne. W obliczu nowych faktów Beth zadaje sobie wiele pytań. Czy nawaliła jako rodzic? Czy w którymś momencie postąpiła źle, a może była za mało uważna? W końcu o to, czy te wszystkie wysiłki w ogóle mają sens. Może dzieci stają się tym, kim mają się stać niezależnie od woli i starań rodziców. Co z tego, że chcemy mieć baletnicę w rodzinie, kiedy córka postanowi zostać policjantką? I te najdłużej unikane, które wzbudza gorący sprzeciw a potem paraliżuje. Czy dzieci mogą być złe? Czy moje dziecko może być złe? Złe od środka, od podszewki. Jako człowiek.

,,Beth nigdy nie uważała, że ma idealne dzieci. Która matka tak uważa? Ale sądziła, że były ponadprzeciętne. Wyjątkowe. A teraz musi to wszystko zakwestionować. Ponieważ jeśli czyny Charlotte budzą wątpliwości, jaką rolę Beth odegrała w ukształtowaniu tych czynów? Oboje są dobrymi rodzicami, ona i Dan, przecież wie, że są. Oboje zaangażowali mnóstwo energii nie tylko w to, żeby dziewczynkom było dobrze, ale żeby stały się dobre. Oboje wytrwale pracowali nad tym, żeby dziewczynki zrozumiały, że bycie dobrym to coś znacznie więcej niż lista tego, czego ,,nie’’ należy robić- nie kłamać, nie oszukiwać, nie kraść, nie zabijać- ale że chodzi także o to, by czynić dobro, być miłym, rozumieć, że to, co robią, ma wpływ na innych ludzi. A teraz musi wszystko przemyśleć. Ponieważ jeśli dobre dzieci stanowią potwierdzenie dobrego rodzicielstwa, to co z tymi złymi dziećmi?’’


Dzieci nie są prostą sumą naszych, nawet najcięższych, wysiłków i najlepszych chęci. To jakiś procent. Reszta to człowiek, który powiem nam tyle, ile będzie gotów i ile zechce. Człowiek kształtujący się i zmieniający, który po zdjęciu ochronnej macierzyńskiej nakładki okazuje się mieć cechy złe. Kieruje się egoistycznymi pobudkami, racjonalizuje i nie zawsze jest pełen empatii. Myli się i szuka. Co więcej, nie zawsze upatruje winę w sobie i chce się zmienić. Manipulacja nieodmiennie konfunduje i oburza, kiedy już uda się ją dostrzec. W małych rączkach paraliżuje.

Cyberprzemoc. Hejt. Przemoc słowna. Otacza nas to, nawet jeżeli nie jesteśmy tego świadomi. Czasami jednak wystarczy pogrzebać, nawet nie głęboko, żeby znaleźć rzeczy, na które nie chcemy patrzeć, więc musimy reagować. ,,W sieci zła’’ nie jest próbą rozgrzeszenia rodziców ani dzieci, które dopuszczają się cyberprzemocy. Bardziej skupia się na pokazaniu, że za każdym monitorem siedzi człowiek. Ofiara. Sprawca. Ich bliscy. Każdy przeżywa to co się dzieje na swój sposób, każdy ma za plecami inne osoby, które kładą mu ręce na ramionach i działają. Nie znaczy to jednak, że wiedzą wszystko. Cofnijmy się na moment do czasów dzieciństwa, lat nastoletnich i wróćmy do mocno osadzonej teraźniejszości. I wyśmiejmy osoby przekonane o tym, że w którymś momencie wiedziały o nas wszystko. Bo zawsze kawałek się chowa. Mniejszy albo większy, ale się chowa.

Wyraźnie wskazane jest, że dziecko nie jest przedłużeniem rodzica a rodzin nie jest odpowiedzialny za każdy czyn swojego dziecka. Granice są płynne. I te cyber i te międzyludzkie. Książka stawia wiele pytań, na niektóre z nich odpowiada, ale nie w sposób sztywny, bo wiele zależy od kontekstu i sytuacji. Czytelnik też musi spróbować odpowiedzieć w ten pozbawiony sztywności sposób.


W sieci zła, Wendy James,
Przełożyła Dorota Pomadowska,
Wydawnictwo Poradnia K, Warszawa: 2020

1 komentarz: