sobota, 21 kwietnia 2018

Grzesznica, Petra Hammesfahr


 Grzesznica, Petra Hammesfahr




Ostatnio na rynku wydawniczym zaroiło się od powieści psychologicznych. Parapsychologia interesuje i nęci autorów zwłaszcza wszelki wątek osobowości dyssocjalnej, osobowość antyspołeczna, socjopatia, sadyzm, to to po co sięgają autorzy. No i robią z kobiet histeryczki, neurotyczki, depresantki, zgwałcone ofiary dotknięte stresem pourazowym. Zdecydowanie kobietom obrywa się bardziej.
Choć to szaleństwo, to jest w nim metoda.

Zwykle niestety nie ma. Temat jest trudny dla laika i czytając nowości z tego gatunku mam ochotę potrząsnąć najpierw bohaterami, a potem autorem.
Przeglądając książkową stronę internetu, w tym instagram i FB trafiłam na Grzesznicę. Trafiła do zbioru wielu książek, które chce przeczytać, ale nie mam funduszy. Ale od czego są biblioteki.  I tak oto jest: jedni mówią, że przynudza, inni, że trafia w sedno. Niepozorna, standardowej grubości (ok 400 stron) książka z niebieską okładką.
Woda była chłodna i rześka. Cora zanurkowała, a gdy toń zamknęła się nad jej głową, przeszedł ją przyjemny dreszcz. Podobno utopił się tu kiedyś jakiś mężczyzna, jego ciała nigdy nie znaleziono. Nie wiedziała, czy to prawda. Jeśli tak, to mężczyzna nadal musiał leżeć na dnie. Mogłaby z nim zamieszkać wśród ryb i wodorostów. W tym wodnym świecie z pewnością było pięknie, nie istniały melodie ani czarne sny. Tylko lekki szmer, tylko uderzenia własnego serca, tylko szum krwi w uszach.
Chwilę później Cora zabija nieznajomego opalającego się na piaszczystej plaży. Zwyczajna kobieta, pozornie spełniona żona i matka zostaje uznana za niepoczytalną. 
Czy sprawa jest tak banalnie prosta? Czy szaleństwo popchnęło Corę do zbrodni? A może prawda jest zupełnie inna?
Kłamstwa czają się na każdym kroku.

Faktycznie już po kilkunastu początkowych stronach dochodzi do morderstwa. Z tym, że doskonale zdajemy sobie sprawę, że z Corą coś jest nie w porządku – choćby w momencie, kiedy dochodzi do zbliżenia z mężem. Nad jeziorem konsekwentnie realizuje plan samobójczy, do momentu, kiedy rozbrzmiewa ta piosenka. Cora atakuje młodego mężczyznę i zabija go precyzyjnymi ciosami, kiedy ten wymienia się czułościami ze swoją niedawno poślubioną żoną.
I tu pojawiają się kontrowersje, bo akcja książki się kończy. Cora jest ciągana po posterunku, sądzie, szpitalu psychiatrycznym i nic specjalnego się nie dzieje. Według niektórych. Od tego momentu, z retrospekcji poznajemy historię Cory, ale trochę to trwa. Opowiadane są jakby dwie historie. Powolutku wyłania się przeszłość Cory, przeplatana kłamstwami, które opowiada policjantowi, psychiatrze i adwokatowi. Trochę potrwa, zanim czytelnik zorientuje się, o co chodzi.
Wyłania się obraz nieszczęśliwego dzieciństwa: matki złamanej przez chorobę dziecka fanatyczki religijnej, niezaspokojonego ojca, któremu żona odmawiała jakichkolwiek kontaktów cielesnych i chorej siostry. W tym na najwięcej uwagi zasługuje relacja z siostrą. Cora na początku unika siostry jak może, matka oskarżyła ją o chorobę Magdaleny i od tego czasu Cora żyje w nieustannej pokucie. Nie może jeść słodyczy, nie może mieć ładnych ubrań do szkoły ani ozdób i kosmetyków jak koleżanki w jej wieku. Zostaje jej kompulsywna modlitwa. Nic dziwnego, że Cora na początku nie nawiązuje kontaktu z siostrą, która ma wrodzoną wadę serca, a potem jeszcze białaczkę i nie ma siły na nic, począwszy od chodzenia po załatwianie potrzeb fizjologicznych.
Wszystko zmienia się, kiedy okazuje się, że Magdalena umie i chce rozmawiać z Corą. Siostry wchodzą w dziwną, symbiotyczną relację, która przekształca się wręcz w pasożytnictwo.
W miarę poznawania historii i z perspektywy tego, ile Cora ma lat, byłam godna podziwu. Co prawda balansowała na cienkiej linii zdrowego rozsądku i szaleństwa, ale było to nie lada osiągnięcie. Jej próby powrotu do normalności były wręcz heroiczne. Niesamowicie silna i mocno zarysowana postać. Złożona i niekonwencjonalna.
To prawda, akcja kończy się szybko, ale to nie o to chodzi w tej książce, żeby coś działo się zewnętrznie. Wszystko dzieje się wewnątrz, w głowie Cory i jest to absolutnie fenomenalne.
Autorka poświęciła uwagę i dopracowała każdą postać. Nawet sąsiadki u której  Cora szukała normalności i pragnęła, by była jej matką. Policjanta, który wykazał się współczuciem dla wyrachowanej zabójczyni, za którą próbowała uchodzić. Każda postać zasługuje by się nad nią pochylić, usiąść i pogdybać nad studium przypadku. Żadnej nie da się jednoznacznie lubić, budzą obrzydzenie, wstręt, litość i współczucie. To historia nie tylko Cory, ale całej rodziny. Złamanej rodziny.
I otwarte zakończenie, bez którego ta książka potknęłaby się na końcu.
Jeżeli ktoś nie miały styczności z tym gatunkiem, to dobra książka, żeby wykształcić sobie wyobrażenie i nie zniechęcić się na początku. Fanom wartkiej akcji zdecydowanie nie polecam. Entuzjastom szczęśliwych historii również odradzam. Każdemu, kto lubi pochylić się nad postaciami, ich psychiką, emocjami, ich historią i narracją jak najbardziej. Nie zawiedziecie się.

2 komentarze:

  1. Coś dla mnie! Zapisuję na listę 'do przeczytania' :D
    Buziaki, angeliandbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się nad tą pozycją :D Brzmi kusząco! Idę dodać do przeczytania :D
    Pozdrowionka Alpha (wilczeksiążki)

    OdpowiedzUsuń