piątek, 4 maja 2018

Nigdziebądź, Neil Gaiman

Nigdziebądź, Neil Gaiman




Nigdziebądź jest kolejną książką Gaimana, która do mnie trafia. W ogóle ciężko jest mi pisać o poszczególnych pozycjach autora. Na pewno spróbuję się w całokształcie twórczości, kiedy przebrnę przez wszystkie powieści- na razie mam na koncie sześć książek. Możecie się więc spodziewać na blogu podsumowania twórczości i stylu, jak tylko uda mi się zdobyć wszystkie pozycje, bo nie mogę sobie odmówić ich na mojej półce.
Jest to powieść urban fantasy – akcja rozgrywa się w klimacie wielkomiejskim, w tym wypadku w Londynie, gdzie technika przeplata się z magią i nie ma ścisłej granicy. W każdej możecie wpaść w szczelinę. Powieść jest zaadaptowana na podstawie scenariusza serialu telewizyjnego o tym samym tytule. Producenci wycięli tak wiele scen i dialogów , adaptując scenariusz, że autora rozbolało serducho. Ja też, oglądając film, mówię: to nie tak. Gaiman mówił, po wycięciu kolejnej sceny, przywrócę ją w powieści. I całe szczęście.

Pod ulicami Londynu leży świat, o którym ludziom nawet się nie śniło.

Kiedy Richard Mayhew pomaga znalezionej na ulicy rannej dziewczynie, jego nudne życie w mgnieniu oka zmienia się nie do poznania. Dziewczyna ma na imię Drzwi, ucieka przed dwoma zabójcami w czarnych garniturach i pochodzi z Londynu Pod. Zwykły odruch litości poprowadzi Richarda w miejsce pełne potworów i aniołów, gdzie w labiryncie mieszka Bestia, a stary Hrabia urządził sobie dwór w pociągu metra. Wszystko to jest dziwnie znajome, a przecież kompletnie obce…

Na początku poznajemy Richarda – do bólu normalnego Londyńczyka, z trollami rozstawionymi na biurku w pracy, zaręczonego z boleśnie piękną narzeczoną, która w weekendy ciąga go po galeriach sztuki i stara się zrobić z niego człowieka na poziomie. I która zrywa zaręczyny, kiedy Richard pomaga nieznajomej, rannej dziewczynie na ulicy.
W tym momencie życie Richarda można określić każdym epitetem z wyjątkiem normalne. Przynajmniej z perspektywy mieszkańców Londynu Nad. Po tym jak pomógł nieznajomej, okazuje się, że nikt go nie dostrzega. Staje się jakby transparentny. Nieznajomi wprowadzają się do jego mieszkania, jego biurko w pracy zostaje wyniesione, a karty bankowe unieważnione. Istnienie Richarda zostaje wymazane.

Wiem, że to osobiste pytanie, ale czy jesteś może chory na umyśle?

Od tej pory Richard porusza się po Londynie Pod razem z Drzwi, którą uratował i markizem de Carabas. Gaiman prezentuje nam ciekawy przekrój alternatywnego Londynu Pod, który styka się z Londynem Nad. I cały wachlarz bohaterów od dziewczyny potrafiącej otworzyć każde drzwi po zwichrowanego anioła.
I dwie karykaturalne postacie płatnych zabójców: pana Croupa i Vandemara o specyficznym humorze i manierach. Za opłatą zabiją, rozczłonkują, będą torturować delikwenta każdym możliwym narzędziem- każdym nadającym się do tego, posługują się w sposób mistrzowski. Pan Croup lubuje się w słowach, a Pan Vandemar jest zawsze głodny. W szczególny sposób. Obydwaj poruszają się po różnych okresach czasu, przyjmując rozmaite zlecenia. Odznaczają się też specyficznym humorem, który jest więcej niż czarny. Pochłania każdy kolor i wszystko wokół siebie. Nawet mistrz riposty by sobie z nim nie poradził.
Moje serce zaskarbił sobie z kolei markiz de Carabas, postać odziana w długi płaszcz koloru mokrego asfaltu z trzydziestoma kieszeniami, który stworzył siebie od podstaw. Arogancki, szarmancki, wygadany, łachmyta, złodziej, handlarz przysług. Wytrawny gracz, który robi z siebie bardziej czarną postać niż jest. Nie, z pewnością nie jest bały. Przyzwoicie szary.
Gaiman pokazał co się dzieje z ludźmi, którzy wpadają w szczeliny. Jak to jest, kiedy traci się wszystko, nawet swoją tożsamość i trzeba zaczynać od zera, starając się zaadaptować i do czegoś dojść. Albo przynajmniej uchować się przy życiu.
Nie pisze o rzeczach nowych, ale o takich, do których jesteśmy w literaturze i życiu przyzwyczajeni i On czyni je nowymi.

5 komentarzy:

  1. Bardzo zachęcająca recenzja

    OdpowiedzUsuń
  2. Gaimana uwielbiam. Nigdziebądź wywarł na mnie duże wrażenie, jak większość jego książek. :)
    Kolekcjonuję nowe okładki z uwielbieniem. Pięknie wyglądają na półce. Znajomi śmieją się, że to już ołtarzyk Neila.

    Pozdrawiam
    Ewa z www.mybooksandpoetry.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdziebądź była pierwszą książką Gaimana, dzięki której poznałam jego twórczość i do tej pory uwielbiam. Ma swój niepowtarzalny styl i za to go cenię. Nie każdemu przypadnie do gustu tak jak Pratchett. Pozdrawiam :)
    www.czytanie-na-sniadanie.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgodzę. Ich albo się kocha, albo bardzo nie lubi. Ciężko jest pozostać neutralnym wobec ich prozy. Ale jestem zdania, że obaj wyciągnęli ze swojego gatunku to co najlepsze :)

      Usuń
  4. Muszę wrócić do tej książki. Koleżanka kiedyś niespodziewanie przysłała mi ją na urodziny i
    pamiętam ją jak przez mgłę. Ciężko mi się ją wtedy czytało, ale może teraz spojrzę na nią z innej strony ;)

    OdpowiedzUsuń