Próby ognia są drugą częścią
głośnego Więźnia Labiryntu(pisałam o nim na instagramie), który część z was
kojarzy pewnie z kin. Trylogia stawiana obok Igrzysk śmierci i Zbuntowanej
podoba mi się najbardziej z nich wszystkich. Pomysł i konwencja do mnie
przemawiają, był tutaj naprawdę spory potencjał. Czy wykorzystany, to już
osobna kwestia…
Znalezienie wyjścia z
Labiryntu miało być końcem. Żadnych więcej niespodzianek, żadnych puzzli. I
żadnego uciekania. Thomas był przekonany, że jeśli Streferzy zdołają się
wydostać, odzyskają swoje dawne życie, schron i wspomnienia.
W Labiryncie życie
było łatwe. Mieli jedzenie, schronienie i względne bezpieczeństwo. Dopóki
Teresa nie zapoczątkowała końca. Ale w świecie poza Labiryntem koniec został
zapoczątkowany już dawno temu.
Spalona przez Pożogę i
wysuszona z powodu nowego surowego klimatu. Ziemia stała się krainą
zniszczenia, penetrowaną przez Poparzeńców, ludzi zarażonych Pożogą.
Dlatego Streferzy
wciąż nie mogą przestać uciekać. Zamiast upragnionej wolności, muszą stawić
czoła jeszcze jednej próbie. Muszą przejść przez najbardziej spaloną część
świata i dotrzeć do celu w ciągu dwóch tygodni.
ALE DRESZCZ przygotował im na tej drodze wiele niespodzianek. Wiele
krwawych niespodzianek…
Nie ukrywam, że pierwsza część
podobała mi się zdecydowanie bardziej. Niby Streferzy wychodzą na wolność, ale
ta spalona połać ziemi nie jest niczym więcej jak symbolicznym Labiryntem.
Dzieje się dużo, to fakt, akcja płynie bardziej wartko niż w pierwszej części,
ale ta część delikatnie mnie nużyła.
Może dlatego, że schemat
obydwu części jest prawie identyczny, zmienia się tylko sceneria. Na początku
Streferzy są niepewni swojego losu, panuje zamieszanie wywołane nową sytuacją.
Szybko adaptują się jednak do panujących warunków i zaczynają eksplorować
teren. Jak wcześniej są dobrze zorganizowani i karni. A kiedy myślą, że w końcu
jakoś to będzie, wszystko wali się z powrotem.
Podoba mi się schemat
wprowadzenia do badania grupy B. W poprzedniej części w grupie wybrańców
brakowało mi kobiet i proszę, oto są. Nie bez wrażenia pozostaje też postapokaliptyczna
wizja spalonego świata i ludzi dotkniętych Pożogą, których żal w ostatniej
fazie choroby, ale którzy wzbudzają irytację przez szaleństwo, które ich ogarnęło.
W tej części dochodzą też
nierozłączne elementy fantasy, jak dwie dziewczyny zakochane w bohaterze,
nastoletnie miłostki i pierdoły, przedstawione w sposób, przez który wzdycham
nad książką. Zwłaszcza główna postać damska coraz mniej trafia w mój gust.
Mimo całego maltretowania Thomasa
książka trzyma poziom, jej klimat i konwencja nadal robią na mnie wrażenie i
ciekawa jestem jak wszystko potoczy się w trzeciej części, która już czeka na
przeczytanie.
Do tej pory nadal podtrzymuję
opinię, że trylogia przebija pomysłem i wykonaniem Zbuntowaną i Igrzyska
Śmierci. Zdobyła moje serducho. No, w miarę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz