wtorek, 8 maja 2018

Próby ognia, James Dashner

Próby ognia, James Dashner



Próby ognia są drugą częścią głośnego Więźnia Labiryntu(pisałam o nim na instagramie), który część z was kojarzy pewnie z kin. Trylogia stawiana obok Igrzysk śmierci i Zbuntowanej podoba mi się najbardziej z nich wszystkich. Pomysł i konwencja do mnie przemawiają, był tutaj naprawdę spory potencjał. Czy wykorzystany, to już osobna kwestia…

Znalezienie wyjścia z Labiryntu miało być końcem. Żadnych więcej niespodzianek, żadnych puzzli. I żadnego uciekania. Thomas był przekonany, że jeśli Streferzy zdołają się wydostać, odzyskają swoje dawne życie, schron i wspomnienia.
W Labiryncie życie było łatwe. Mieli jedzenie, schronienie i względne bezpieczeństwo. Dopóki Teresa nie zapoczątkowała końca. Ale w świecie poza Labiryntem koniec został zapoczątkowany już dawno temu.
Spalona przez Pożogę i wysuszona z powodu nowego surowego klimatu. Ziemia stała się krainą zniszczenia, penetrowaną przez Poparzeńców, ludzi zarażonych Pożogą.
Dlatego Streferzy wciąż nie mogą przestać uciekać. Zamiast upragnionej wolności, muszą stawić czoła jeszcze jednej próbie. Muszą przejść przez najbardziej spaloną część świata i dotrzeć do celu w ciągu dwóch tygodni.
ALE DRESZCZ przygotował im na tej drodze wiele niespodzianek. Wiele krwawych niespodzianek…

         Nie ukrywam, że pierwsza część podobała mi się zdecydowanie bardziej. Niby Streferzy wychodzą na wolność, ale ta spalona połać ziemi nie jest niczym więcej jak symbolicznym Labiryntem. Dzieje się dużo, to fakt, akcja płynie bardziej wartko niż w pierwszej części, ale ta część delikatnie mnie nużyła.
Może dlatego, że schemat obydwu części jest prawie identyczny, zmienia się tylko sceneria. Na początku Streferzy są niepewni swojego losu, panuje zamieszanie wywołane nową sytuacją. Szybko adaptują się jednak do panujących warunków i zaczynają eksplorować teren. Jak wcześniej są dobrze zorganizowani i karni. A kiedy myślą, że w końcu jakoś to będzie, wszystko wali się z powrotem.
Podoba mi się schemat wprowadzenia do badania grupy B. W poprzedniej części w grupie wybrańców brakowało mi kobiet i proszę, oto są. Nie bez wrażenia pozostaje też postapokaliptyczna wizja spalonego świata i ludzi dotkniętych Pożogą, których żal w ostatniej fazie choroby, ale którzy wzbudzają irytację przez szaleństwo, które ich ogarnęło.
W tej części dochodzą też nierozłączne elementy fantasy, jak dwie dziewczyny zakochane w bohaterze, nastoletnie miłostki i pierdoły, przedstawione w sposób, przez który wzdycham nad książką. Zwłaszcza główna postać damska coraz mniej trafia w mój gust.
         Mimo całego maltretowania Thomasa książka trzyma poziom, jej klimat i konwencja nadal robią na mnie wrażenie i ciekawa jestem jak wszystko potoczy się w trzeciej części, która już czeka na przeczytanie.
Do tej pory nadal podtrzymuję opinię, że trylogia przebija pomysłem i wykonaniem Zbuntowaną i Igrzyska Śmierci. Zdobyła moje serducho. No, w miarę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz