wtorek, 3 lipca 2018

Krabat, Otfried Preussler



Tytuł: Krabat
Autor: Otfried Preussler
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 1971(2011 wznowione)
Ilość stron: 237

Niemiecki pisarz, w którego utworach zaczytywał się w dzieciństwie Gaiman – kupiłam bez większego namysłu, zwłaszcza, że ostatnio fantasy w konwencji baśni przypadło mi do gustu, zaczynając od Gaimana, a kończąc na Dziewczynce, która wypiła księżyc. Otfried Preussler znany i uznany niemiecki pisarz fantasy, pisząc Krabata popełnił DOBRE dark fantasy.
Czternastoletni Krabat miewa dziwne sny, w których nieznany głos namawia go do wizyty w młynie na Koźlim Brodzie. Krabat słucha głosu ze snu i udaje się do młyna, gdzie wstępuje do cechu młynarczyków. Dla błąkającej się sieroty, praca w młynie w zamian za miękkie łóżko i pełną miskę wydaje się wybawieniem, zwłaszcza zimą. Okazuje się jednak, że jednooki Mistrz jest czarnoksiężnikiem i naucza sztuki magicznej. Oprócz standardowych posług w młynie, czeladnicy pod postacią kruków pobierają nauki czarnej magii.
-Niejedno może się zdarzyć, czego niejeden nie może sobie wyobrazić(…)
-Niejednego w życiu – powtórzył starszy czeladnik – niejeden nie może sobie wyobrazić. Trzeba się z tym pogodzić.
Krabat jako najmłodszy uczeń musi radzić sobie z najcięższą robotą i znosić to, że w młynie dzieje się wiele rzeczy, których nie rozumie. Okazuje się, że chociaż wikt jest obfity i siennik miękki, to Mistrz jest srogi, a nauka mozolna. A sama magia, którą Krabat na początku się zachwyca, może stać się zgubna.
Postanawia porzucić naukę w młynie i zgłębić jego tajemnice. Czy  mu się to uda?
Autor oparł fabułę na popularnej łużyckiej legendzie. Mroczna atmosfera, ciężar tajemnicy i niesamowite, gorzko – śmieszne przygody sięgają korzeniami ludowych baśni z pogranicza polsko – niemieckiego. Obok liniowego wątku głównego mamy mnóstwo tajemnic i niedomówień, które ściągają i utrzymują uwagę czytelnika, nie pozwalając się rozproszyć. Atmosfera ewoluuje od dosyć lekkiej, poprzez niepokojąca i zmierza ku tragicznemu końcowi. Narastające napięcie jest zdecydowanie plusem – czujemy ciężar i napięcie, które nasila się u Krabata. Możemy przeżywać razem z nim zwiększającą się presję aż do ostatniej strony. Pomimo figli i psot czeladników, groza i tajemnica są stale obecne. Niepokój narasta i staje się niemal namacalny, przez co intuicyjnie wyczuwamy zbliżającą się katastrofę. Wszystko to składa się niesamowitym klimat, iskrzący napięciem, który nie pozwala odłożyć lektury.
Momentami, które wyhamowują akcję są zadania, które Mistrz zleca młynarczykom albo ich wyskoki. Te przerywniki ilustrują to, jak zmienia się stosunek Krabata do magii i do kolegów z młyna. Krabat musi zdecydować, komu można ufać, a kto jest gotowy cieszyć się z jego nieszczęścia i nauczyć się tego, że nieszczęście jest ich wspólną niedolą. Obserwujemy młynarczyków, którym udaje się zawierać nieśmiałe, ale mocne przyjaźnie i relacje pod nosem srogiego Mistrza.
Krabat to coś więcej niż kolejna wersja łużyckiej legendy – to proces twórczy, a nie odtwórczy. Autor umiejętnie posługuje się elementami ludowego folkloru, tak żeby były bliższe współczesnemu czytelnikowi. Fabuła pomimo licznych wątków jest uproszczona, co wyraźnie widać w opisie świata zewnętrznego, sylwetek bohaterów i ich motywacji – co w tym wypadku nie jest wadą, bo Krabat jest przecież legendą i podany w takiej formie najbardziej do ludzi przemawia. Każdy gatunek rządzi się swoimi prawami kompozycji i stylu.
Jak przystało na legendę, mamy też drugie dno. Krabat, dorastając, musi nauczyć się rozgraniczać dobrą i złą stronę magii, ale też dobro i zło w ogóle, dokonując drobnych codziennych wyborów. Podejmować moralne decyzje i działać w zgodzie z własnym sumieniem. Powieść pokazuje też, bardzo wymownie, że władza, sława i wiedza, stoją w opozycji do wolności, miłości i przyjaźni. Wyraźnie widać odwieczną walkę dobra ze złem. Uniwersalizm zaznacza się też w poszukiwaniu samego siebie, własnej tożsamości i odpowiedniej ku niej drogi.
Jedyne czego mi brakowało, to jeszcze bardziej mrocznego klimatu. Tego, żeby mrok nie tylko unosił, ale i kłębił się w powietrzu. Znalazły się też drobiazgi, które nie zostały wyjaśnione, ale na tle dobrze skonstruowanej, spójnej całości nie rzuca się to w oczy.
Krabat jest pozycją, która zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Mocno wam polecam. Nalegam, żebyście przeczytali. Jest to pozycja z 1971 roku, której nie widuję na blogach i instagramie, a szkoda, bo naprawdę warto wyciągnąć ją na wierzch.


4 komentarze:

  1. Oooo, brzmi to całkiem ciekawie! Czasem takie książki przechodzą bez echa, a są dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta legenda mnie zainteresowała, chętnie sprawdzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantasy, legendy to kompletnie nie mój klimat. Ale fajnie, że o tych starszych pozycjach się nie zapomina ;) ostatnio wszędzie tylko nowości, a przecież jest tak dużo świetnych starszych pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, liczy się, żeby pokazać się w nowością w ręku. Zawsze łatwiej o współpracę i popularność.

      Usuń