Ostatnio na rynku wydawniczym
zaroiło się od powieści psychologicznych. Parapsychologia interesuje i nęci
autorów zwłaszcza wszelki wątek osobowości dyssocjalnej, osobowość
antyspołeczna, socjopatia, sadyzm, to to po co sięgają autorzy. No i robią z
kobiet histeryczki, neurotyczki, depresantki, zgwałcone ofiary dotknięte
stresem pourazowym. Zdecydowanie kobietom obrywa się bardziej.
Choć to szaleństwo, to jest w nim metoda.
Zwykle niestety nie
ma. Temat jest trudny dla laika i czytając nowości z tego gatunku mam ochotę
potrząsnąć najpierw bohaterami, a potem autorem.
Przeglądając książkową
stronę internetu, w tym instagram i FB trafiłam na Grzesznicę. Trafiła do zbioru
wielu książek, które chce przeczytać, ale nie mam funduszy. Ale od czego są
biblioteki. I tak oto jest: jedni mówią,
że przynudza, inni, że trafia w sedno. Niepozorna, standardowej grubości (ok
400 stron) książka z niebieską okładką.
Woda była chłodna i
rześka. Cora zanurkowała, a gdy toń zamknęła się nad jej głową, przeszedł ją
przyjemny dreszcz. Podobno utopił się tu kiedyś jakiś mężczyzna, jego ciała
nigdy nie znaleziono. Nie wiedziała, czy to prawda. Jeśli tak, to mężczyzna
nadal musiał leżeć na dnie. Mogłaby z nim zamieszkać wśród ryb i wodorostów. W
tym wodnym świecie z pewnością było pięknie, nie istniały melodie ani czarne
sny. Tylko lekki szmer, tylko uderzenia własnego serca, tylko szum krwi w
uszach.
Chwilę później Cora
zabija nieznajomego opalającego się na piaszczystej plaży. Zwyczajna kobieta,
pozornie spełniona żona i matka zostaje uznana za niepoczytalną.
Czy sprawa jest tak
banalnie prosta? Czy szaleństwo popchnęło Corę do zbrodni? A może prawda jest
zupełnie inna?
Kłamstwa czają się na
każdym kroku.
Faktycznie już po kilkunastu początkowych
stronach dochodzi do morderstwa. Z tym, że doskonale zdajemy sobie sprawę, że z
Corą coś jest nie w porządku – choćby w momencie, kiedy dochodzi do zbliżenia z
mężem. Nad jeziorem konsekwentnie realizuje plan samobójczy, do momentu, kiedy
rozbrzmiewa ta piosenka. Cora atakuje
młodego mężczyznę i zabija go precyzyjnymi ciosami, kiedy ten wymienia się
czułościami ze swoją niedawno poślubioną żoną.
I tu pojawiają się kontrowersje, bo akcja książki się
kończy. Cora jest ciągana po posterunku, sądzie, szpitalu psychiatrycznym i nic
specjalnego się nie dzieje. Według niektórych. Od tego momentu, z retrospekcji
poznajemy historię Cory, ale trochę to trwa. Opowiadane są jakby dwie historie.
Powolutku wyłania się przeszłość Cory, przeplatana kłamstwami, które opowiada
policjantowi, psychiatrze i adwokatowi. Trochę potrwa, zanim czytelnik
zorientuje się, o co chodzi.
Wyłania się obraz nieszczęśliwego
dzieciństwa: matki złamanej przez chorobę dziecka fanatyczki religijnej,
niezaspokojonego ojca, któremu żona odmawiała jakichkolwiek kontaktów
cielesnych i chorej siostry. W tym na najwięcej uwagi zasługuje relacja z
siostrą. Cora na początku unika siostry jak może, matka oskarżyła ją o chorobę
Magdaleny i od tego czasu Cora żyje w nieustannej pokucie. Nie może jeść
słodyczy, nie może mieć ładnych ubrań do szkoły ani ozdób i kosmetyków jak
koleżanki w jej wieku. Zostaje jej kompulsywna modlitwa. Nic dziwnego, że Cora
na początku nie nawiązuje kontaktu z siostrą, która ma wrodzoną wadę serca, a
potem jeszcze białaczkę i nie ma siły na nic, począwszy od chodzenia po
załatwianie potrzeb fizjologicznych.
Wszystko zmienia się, kiedy
okazuje się, że Magdalena umie i chce rozmawiać z Corą. Siostry wchodzą w
dziwną, symbiotyczną relację, która przekształca się wręcz w pasożytnictwo.
W miarę poznawania historii i
z perspektywy tego, ile Cora ma lat, byłam godna podziwu. Co prawda balansowała
na cienkiej linii zdrowego rozsądku i szaleństwa, ale było to nie lada
osiągnięcie. Jej próby powrotu do normalności były wręcz heroiczne.
Niesamowicie silna i mocno zarysowana postać. Złożona i niekonwencjonalna.
To prawda, akcja kończy się
szybko, ale to nie o to chodzi w tej książce, żeby coś działo się zewnętrznie.
Wszystko dzieje się wewnątrz, w głowie Cory i jest to absolutnie fenomenalne.
Autorka poświęciła uwagę i dopracowała każdą postać. Nawet sąsiadki
u której Cora szukała normalności i
pragnęła, by była jej matką. Policjanta, który wykazał się współczuciem dla
wyrachowanej zabójczyni, za którą próbowała uchodzić. Każda postać zasługuje by
się nad nią pochylić, usiąść i pogdybać nad studium przypadku. Żadnej nie da
się jednoznacznie lubić, budzą obrzydzenie, wstręt, litość i współczucie. To
historia nie tylko Cory, ale całej rodziny. Złamanej rodziny.
I otwarte zakończenie, bez
którego ta książka potknęłaby się na końcu.
Jeżeli ktoś nie miały
styczności z tym gatunkiem, to dobra książka, żeby wykształcić sobie
wyobrażenie i nie zniechęcić się na początku. Fanom wartkiej akcji zdecydowanie
nie polecam. Entuzjastom szczęśliwych historii również odradzam. Każdemu, kto
lubi pochylić się nad postaciami, ich psychiką, emocjami, ich historią i
narracją jak najbardziej. Nie zawiedziecie się.
Coś dla mnie! Zapisuję na listę 'do przeczytania' :D
OdpowiedzUsuńBuziaki, angeliandbooks.blogspot.com
Zastanawiałam się nad tą pozycją :D Brzmi kusząco! Idę dodać do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka Alpha (wilczeksiążki)