To już trzeci tom kultowej szetlandzkiej serii od
brytyjskiej mistrzyni suspensu, a moje uczucia ciągle się przekształcają. Jedno
jest jednak pewne. Jestem pełna podziwu, jak pewnie autorka balansuje na
cieniutkiej linie zawieszonej pomiędzy owym suspensem, a znużeniem.
Tym razem przenosimy się do Whalsay, gdzie młoda kobieta
pracująca przy wykopaliskach, odkrywa ludzkie szczątki. Wieść budzi niepokój
mieszkańców Szetlandów, zwłaszcza, że nikt nie wie, z jakiego okresu pochodzi
szkielet.
Niedługo później dochodzi do morderstwa, a detektyw Jimmy
Perez rozpoczyna śledztwo. Wkrótce okazuje się, że wyspiarze odseparowani od
świata morską pustką skrzętnie chronią swoje tajemnice.
Kiedy detektyw przygląda się ludziom zamieszanym w sprawę,
odkrywa rozgrywający się od pokoleń konflikt pomiędzy dwoma rodzinami. W końcu
ginie kolejna osoba, a wyspę spowija gęsta mgła, która podobnie jak mieszkańcy,
utrudnia prowadzone śledztwo.
Perez musi rozwiązać sprawę, zanim oprawca znów zaatakuje.
Hattie
od dzieciństwa ulegała obsesjom i teraz poczuła, że miejsce to rzuciło na nią
urok.
Moje uczucia wobec tej serii nieustannie fluktuują. Tak jak
mówiła, linia pomiędzy nudą, a planowanym wstrzymaniu biegu akcji jest dosyć
chwiejna. Przyznam, że podczas czytania zdarzyło mi się książkę na chwilę
odłożyć, bo całość zdawała mi się zbyt rozciągnięta. Zaraz jednak brałam się za
nią z powrotem, ponieważ byłam ciekawa, co będzie działo się dalej. Kto za ty
wszystkim stoi.
Po lekturze wszystkich trzech części, mogę śmiało
powiedzieć, że każda do złudzenia przypomina pozostałe dwie. A jednak tęsknię,
tęsknię za bohaterami i za poufałą atmosferą Szetlandów oraz ich mieszkańcami,
umiejętnie skrywającymi swoje tajemnice w
tych klaustrofobicznych warunkach. Wzorem detektywa, nie mogę się powstrzymać
od ciekawskiego zaglądania w życie wyspiarzy. Autorce udaje się związać czytelnika
z postaciami, które są maksymalnie ludzkie. Autentyczne. I ułomne. Czytając,
zachodzimy w głowę, który z tych zapracowanych, znających się od zawsze ludzi
zabił.
Fabuła tej części, podobnie jak poprzednich, oscyluje wokół
zawiłych relacji między mieszkańcami, ale dopiero tutaj osiąga apogeum. Zdaje
się, że zbrodnia jest zawieszona między dwoma zwaśnionymi rodzinami, chociaż
Perez nie potrafi odnaleźć nici wspólnej dla morderstwa i konfliktu. Ludzie,
owszem, wspierają się i wykazują życzliwością, ale są też chciwi, zazdrośni.
Mają wielkie marzenia i jasne plany. Tutaj wszystko rozgrywa się między
roszczeniami, stanem zastanym i niecichnącymi duchami przeszłości.
Po raz pierwszy na przedni plan wysuwa się też Sandy,
nierozgarnięty policjant, kolega Pereza. Okazuje się jednak, że młody chłopak,
oprócz tego, że pragnie nieskomplikowanego życia; wizyt w pubie z kolegami i
miłej dziewczyny, potrafi ruszyć głową. Perez angażuje go czynnie w akcję, tak
jak nigdy dotąd i obydwaj odkrywają, nie bez zdumienia, że Sandyego stać na
odrobinę empatii i wyczucia. Rozdziały z jego niespokojnymi, prostymi
przemyśleniami okazały się trafnie dobranym kontrastem dla zamyślonego,
powolnego Pereza, który standardowo zbyt osobiście angażuje się w sprawę.
Współczuje ofiarom i nie tylko, mając ochotę pytać o więcej niż wymagałaby tego
sprawa. Składając uzyskane informacje kawałek po kawałku, metodycznie wywleka prawdę
do wierzch.
Nastrój na wyspie tężeje jak gęsta mgła, która ją wypełnia.
Autorka po raz kolejny manipuluje nastrojem poprzez aurę wyspy, wzniecając
delikatny niepokój mieszkańców i czytelnika. Czy to za sprawą śniegu, nocy,
która przenika się z dniem czy snującej się mgły. Warunki panujące na wyspie
podbijają obawy mieszkańców i eksponują napięcie, które nie wzrasta, ale zdaje
się powoli rozciągać.
Mgła wciąż wisiała tak nisko, że niewiele
widzieli poza murem portu. Łodzie rybackie z ich wielkimi wyciągarkami i
antenami przekształciły się w sylwetki potworów morskich o najeżonych kolcami
grzbietach i zębatych paszczach.
Zdaję sobie sprawę, że jeżeli wydany zostanie kolejny tom,
to będzie łudząco podobny do poprzednich, a jednak na pewno po niego sięgnę.
Nieśpieszna atmosfera i poufała atmosfera wyspy sprawiają, że wsiąkać w lekturę
i tęsknię za bohaterami. Aczkolwiek, tak samo jak przy poprzednich tomach
odradzam lekturę fanom dynamicznej akcji, gdzie trup ściele się gęsto, a
detektyw jest przystojnym gburem. Perez jest skuteczny i miły, ale to miły
gość. A pomiędzy mieszkańcami Szetlandów tkwią małe zadry, które jątrzą się i
wybijają na powierzchnię, ale nie wielkie dramaty.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu
Bardzo chciałabym przeczytać jakąś książkę tej autorki :)
OdpowiedzUsuńNie znam, nie czytałam wcześniejszych i póki co jakoś nie mam ochoty...
OdpowiedzUsuńWykopaliska i wyspy to musi być doskonałe połączenie :)
OdpowiedzUsuńWow. Szetlandzka seria? Brzmi jak coś zupełnie w moim guście.
OdpowiedzUsuńW takim razie bierz się za nią :)
UsuńNajpierw musiałabym poznać poprzednie tomy, by wziąć się za ten, a – niestety – nie mam na to czasu.
OdpowiedzUsuńKolejna na mojej ''chciejce'' :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia z bloga - https://kasiabiblioterapia.blogspot.com
Fajna nazwa ;-)
Mam dokładnie te same odczucia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam