wtorek, 26 lutego 2019

Muza Koszmarów, Laini Taylor





Stało się, jutro premierę ma druga część dylogii, Muza Koszarów, jedna z najbardziej wyczekiwanych kontynuacji i w ogóle książek w 2019 roku. Laini Taylor weszła w zeszłym roku na literacką scenę, rozsiadła się wygodnie i wymiotła konkurencję. Marzyciel przez wiele osób został okrzyknięty najlepszą książką zeszłego roku i rzeczywiście, ja również przynależę do tego grona. Rozmach stylizowanego pióra, skandalicznie bogaty popis wyobraźni i bajarski ton nie pozwalają nie zakochać się w Marzycielu. Ani w niezdarnym marzycielu o wielkim sercu, któremu Taylor dała moc tworzenia. Czy ten potencjał utrzymał się w  dalszej części historii, czy iskra zapalna buchnęła już maksymalnie wysoko?

Wróćmy do Szlochu, do miejsca gdzie złamano nam serca w pierwszym tomie. Na końcu, który jest początkiem drugiej części. Lazlo I Sarai nie są już dłużej tym, czym byli.  Sarai, Muza Koszmarów, dopiero odkrywa pełnię swoich możliwości. Za to Lazlo musi dokonać niemożliwego; wybrać pomiędzy życiem ukochanej a tysiącami mieszkańców Szlochu. Przez drzwi otwarte na inne światy przechodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Czy bohaterowie zawsze muszą zabijać potwory, czy mogą je też… ocalić?

To pytanie musiało paść, skoro główną postacią jest marzyciel, a nie gruboskórny ,,bohater’’.

,,Kora i Nova nigdy nie widziały żadnego Mesarthima, ale wiedziały o nich wszystko. Tak jak każdy. Nigdy nie widziały też szafiru, a jednak wiedziały, że ich skóra jest błękitna jak szafir.’’

O Marzycielu pisało mi się ciężko, bo trzeba tę książkę przeczytać, żeby uzmysłowić sobie wokół czego narósł cały ten zachwyt. Zrobił na mnie takie wrażenie, że każdą decyzję o nieprzeczytaniu, traktowałam jako drobną, osobistą porażkę. Z Muzą Koszmarów idzie mi lepiej, jestem w stanie z nią polemizować.

Zacznijmy od tego, że Lazlo schodzi tu na drugi plan. Nadal odgrywa bardzo ważną rolę, ale jak sugeruje sam tytuł, ta część należy do Sarai. Do Boskich Pomiotów i ich historii. Nie traci przy tym ani na narracji, ani na fabule. Pozostali bohaterowie mają wiele do powiedzenia, każdy z nich zmaga się z demonami przeszłości i widmem niepewnej przyszłości. Każdy chce mieć czas dla siebie, punkt w którym w końcu się obróci. Bohaterowie zmieniają się i jest to przemiana idealnie wyśrubowana na skali szarości. Jestem pod wrażeniem tego, jak autorka wyważyła relację dobra i zła, wkładając jedno i drugie do rąk swoich postaci.   

Antagonistów wykreował przypadek, otoczenie i kultura. Znajdą się postacie przeżarte złuem na wskroś, ale są to pojedyncze jednostki. Większość się zmienia, ich motywacje przekształcają się, postacie nie pozostają sztywne. To co dzieje się z Minyą i Thyonem to przykładne przeprowadzenie postaci przez ewolucję charakteru i motywacji. Stagnacja ustępuje. Brakowało mi jednak tego nieśmiałego chłopaka zanurzonego w książkach o pięknych, kolorowych myślach, który jednak zdobył się na to, żeby zawalczyć o to, co go definiowało. O jego marzenie. Postać Lazlo... rozwinęła, zmieniła się za szybko. Pomiędzy tomem pierwszym a drugim, w tym krótkim przejściu, nie mamy czasu przyzwyczaić się  do przemiany chłopaka. Zabrakło mi tego nieśmiałego bibliotekarza, który ostrożnie stawiał pierwsze kroki w świecie. Znajdziemy tu sceny, które są dobrze wykreowane, nie chcę wam wiele zdradzić, ale zawierają się tu sceny zbliżeń seksualnych...które są inicjatywą Lazla, tego nieśmiałego, niezdarnego młodego mężczyzny i odnoszę wrażenie... że wszystko poszło za bardzo do przodu. Zbyt szybko stał się obyty i pewny siebie. 

,,I nagle duchy zmieniły formę. Z ich ramion wystrzeliły rozłożone, ogniste skrzydła, każde ich pióro płonęło. Nieumarli przybrali kształt serafinów, w ich dłoniach pojawiły się włócznie, a twarze przeciął identyczny uśmiech, ponury i cierpki. Stanowił obicie grymasu Minyi.’’

W związku z tym, że Lazlo ustąpił pozostałym postaciom, zmienia się ton historii. Wcześniej zanurzaliśmy się coraz głębiej w Szlochu, zarówno rzeczywistym, jak i wymarzonym oraz wyśnionym przed Lazlo, który przyćmił zastany oryginał. Przeciskaliśmy się razem z nim przez zatłoczone uliczki wypełnione zapachem ciasta, podziwialiśmy kunsztownie wykończone budynki. Patrzyliśmy jak gotów jest zdjąć z nieba księżyc dla dziewczyny o błękitnej skórze. Teraz zderzamy się z przeszłością bohaterów, tym, co uczyniło z nich to, kim są. Nadszedł czas by sądzić o tym, czy samo pochodzenie definiuje to, jaką osobą się jest. Otwierają się drzwi do nieznanych światów, które niosą za sobą wyjaśnienia z przeszłości. Odpowiedzi na temat Mesarthimowów. Ta część jest o wiele bardziej dynamiczna, prowadzona z różnych perspektyw, dzięki czemu nabieramy dystansu do mieszkańców Niewidzialnego Miasta oraz Boskich Pomiotów i ich rodziców.

Autorka skupia się na stronie fabularnej, wyjaśnia wątki rozpoczęte w Marzycielu i prezentuje przyzwoity wycinek światotworzenia. Wplata historię Kory i Novy i chociaż nie mamy dostępu do uczuć każdego z bohaterów, to ich zachowanie jest wystarczająco wymowne. Emocje kotłują się i przelewają na zachowania… I momentami jest ich za dużo. W pierwszym tomie nie miałam zastrzeżeń do związku Sarai i Lazla za wyjątkiem delikatnej obiekcji co do szybkości jego rozwoju i nadal uważam, że jest poprowadzony dosyć subtelnie, aczkolwiek jest zbyt wyeksponowany. Z jednej strony jest to naturalne ze względu na rolę, jaką odgrywa w całości, ale z drugiej mógłby odrobinę mniej narzucać się ze swoją czułością.

Zanurzamy się za to w chaosie nienawiści  i nadziei. W chęci zemsty, która w końcu kruszeje i przekształca się w łaskę albo pragnienie akceptacji. W miłość rodzodzeństwa i wyrzuty sumienia tak silne, że zmieniają kształt życia. 

Obiektywnie- Muza Koszmarów nie odstaje od pierwszej części, fabularnie jest bogatsza i tempo akcji na pewno zadowoli tych, którzy narzekali, że pierwszy tom się wlecze. Subiektywnie- to Marzyciel skradł mi serducho swoim baśniowych klimatem, marzycielem z nosem złamanym przez opowieści i na wpół senną narracją. Tutaj ta magia odrobinę się rozproszyła.

Jeżeli czasem zastanawiam się, czy warto dalej pisać, to trafiam właśnie na takie książki jak ta dylogia. Piękne jak baśń, utkane misternie jak sen, opalizujące wyobraźnią zamkniętą w umiejętnym piórze. Nie są to książki pozbawione drobnych mankamentów, ale coś w nas poruszą, być może nawet zmienią. 


Za egzemplarz dziękuję serdecznie 

11 komentarzy:

  1. Kompletnie nie mój styl, nie sięgnę po nią niestety. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś dla mojej młodzieży, książka powinna ich zainteresować, tytuł chętnie podsunę im pod rozwagę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto przeczytać te tytuły samemu. Dialogi faktycznie są adekwatne fo literatury młodzieżowej, ale całość jest jak najbardziej odpowiednia dla starszego czytelnika:)

      Usuń
  3. Myślę, że znajdę czas na tę dylogię. Chyba nie mogłabym sobie odmówić takiej historii 💋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, bo szkoda byłoby nie przekonać się samemu co takiego jest w Marzycielu c:

      Usuń
  4. No dla mnie właśnie największym plusem okazała się akcja w 2 części, której zabrakło w 1. ,,Muza Koszmarów" jest cudna. W 2 dni ją przeczytałam, nie mogłam się oderwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie podejrzewałam, że akcja będzie dużym plusem dla tych, którym ciągnęła się pierwsza część :D

      Usuń
  5. Mam ochotę na tą serię, ale najpierw inne książki :)
    Pozdrawiam, ELi https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że na tę szybko przyjdzie kolej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja recenzja jak najbardziej przekonała mnie do tej pozycji. Koniecznie zapisuję na listę.

    OdpowiedzUsuń