Tytuł: Werniks
Autor: William Wharton
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 1994
Liczba stron: 338
To jest tak dobre, że
boję się o tym pisać, żeby tego nie zepsuć.
William Wharton jest popularnym
amerykańskim pisarzem i psychologiem, który sam siebie definiuje jako malarza.
Jego książki co do jednej wydane są w Polsce i cieszą się dużą popularnością i
uznaniem. Tyle tylko, że zagubiły się gdzieś w fali popularnego szajsu.
Tworzy powieści obyczajowo psychologiczne, których bohaterem
jest jego alter ego. Powieści, w których przemyca filozofię życiową: skupiając się
na głębokim, świadomym przeżywaniu swojego życia, wykorzystaniu i rozwijaniu
posiadanych przez siebie możliwości oraz wartościach rodzinnych. Jego dzieła są
tak boleśnie prawdziwe i osobiste, iż odnoszę wrażenie, że sięgam w głąb niego
i macam delikatnie po omacku, pomału składając całość. Z małych, nierównych
elementów wyciąganych z kolejnych książek.
Scrumbler jest wolny jak ptak. I
jak ptak przysiada tylko w wybranych miejscach i często spłoszony zrywa się do
lotu. Zatrzymuje się tu i ówdzie, w miejscach pomijanych przez innych, żeby
wydobyć z nich to, czego nie dostrzegają. Włóczy się po Paryżu na starym motocyklu,
z którego powinien już zsiąść i jeździ po szarych ulicach, które dla niego
roztaczają łagodny blask i uchylają rąbka brzydoty. Po zapadnięciu zmroku,
kiedy światło zabiera ze sobą kolory, wraca do swojego gniazda, do żony i
dzieci.
Zawsze
rozglądam się za jakimś miejscem, gdzie w razie czego mógłbym się
schować(…)może w głębi duszy jestem włóczęgą, specjalistą od szczurzych gniazd.
Połowę wolnego czasu poświęca na budowę gniazd. Były
więzień, utraciwszy rodzinę i wolność w wyniku odmowy służby wojskowej,
kompulsywnie wyszukuje miejsca wciśnięte w kąt, niedostrzegane i rozpadające
się. Odosobnione. Za niewielkie pieniądze i z pomocą pchlego targu urządza je i
zamienia w funkcjonalne dziury, w których odnajdują się artyści, studenci,
dziwki i ludzie tacy jak- potrzebujący po prostu miejsca, którym mogą się
otoczyć i zrobić z niego coś własnego.
Większość
z nas wraca do klatki, niezależnie od tego, jak przyjemne wydaje się latanie.
W momencie, w którym się znajduje; odniósł sukces zawodowy,
wypuścił dzieci w świat i dogaduje się z żoną- to właściwie najlepszy okres
jego życia, powinien być zadowolony. Nie pozwala mu jednak na to starość,
chuchająca mu w kark i siedząca za nim na siodełku motoru oraz wrażenie osuwania
się w pustkę. Desperacko próbuje temu przeciwdziałać; podejmuje się karkołomnej
wyprawy motocyklowej przez góry, wdaje się w romans z młodą kobietą i maluje.
Maluje. Maluje! Cały czas czegoś mu brak, pragnie uchwycić coś więcej niż
zastany stan rzeczy. I nie patrzy na rzeczy, tratowane podczas tych
nieustannych poszukiwań.
To właśnie
określiłbym rzeczywistością subiektywną. Te obrazy są bardziej niż prawdziwe,
to prawdziwy nadrealizm.
Wharton stworzył kolejne
znakomite studium psychologiczne. Jego postacie są nakreślone tak śmiało i
wyraziście, tak głęboko, że aż coś się w nich przelewa i nie radzą sobie same
ze sobą. Być może dlatego, że autor wkłada do nich cząstkę samego siebie.
Widzimy tu zachłanną chęć życia, człowieka który rozpaczliwie potrzebuje
swojego miejsca, w którym może się schować. Poszukującego sensu, który czuje i
wyłapuje istotę rzeczy. Maksymalnie skupionego na własnych emocjach i tym, co
robi. Dryg budowniczego i malarstwo powoli go w siebie wciągają i pętają, otwierając
przed nim możliwości, a Scrumbler tyko mocniej wierzga, zacieśniając więzy.
Mierzy się z przemijaniem, nieuchronnym upływem czasu i szukaniem własnego ja i
sensu bycia w ogóle. Szuka tak intensywnie, że momentami mroczy to jego i nas.
Język jest świeży, dynamiczny, żywy. Zalewa nas i przytłacza
jak postać bohatera. Werniks potrzebuje dla siebie dużo miejsca, tak samo jak
czytelnik, który po niego sięga- żeby zmieścić to, co chce przekazać mu autor.
... I wynudzić się cholernie, jeżeli jest nastawiony na akcję, zagadki, cięte dialogi i pościgi po Paryżu. Na to nasz bohater jest już trochę za stary. Decydując się na tę książkę, trzeba zdawać sobie sprawę, że nie jest to lektura lekka i przyjemna. Czytadło na wieczór. To ciężka, melancholijna, refleksyjna góra przemyśleń i przy jej zdobyciu trzeba parę razy się zatrzymać. Widoki jednak wynagradzają już samą trasę, a co dopiero szczyt.
Autor po mistrzowsku kreuje i
przedstawia nam Scrumblera; wie gdzie grzebać głębiej, a gdzie zostawić puste
miejsce. Bohater nie mógłby być bardziej albo mniej. Ten jest idealnie ludzki.
Żyje bardziej niż niejedna osoba czytająca. Chwilami nie wiadomo, gdzie kończy
się kreacja, a zaczyna rzeczywistość. Jeżeli można stworzyć bohatera bardziej
umiejętnie, to jeszcze się z tym nie spotkałam. Wharton robi to tak doskonale,
że trąca czułą strunę, której brzmienia niektórzy nie mogą znieść. A jako
dyrygent postaci jest przerażająco perfekcyjny.
Myślę,
że wariat, któremu podoba się jego własne szaleństwo, to największa obraza dla
wszystkich zdrowych ludzi na świecie.
Przeczytałam wszystkie książki autora i niezmiennie mnie zachwycały:)
OdpowiedzUsuńTak czytałam sobie Twoją recenzję i do pewnego punktu nawet byłam skłonna uwierzyć, iż nawet ta książka powstała z myślą o mnie. Do czasu, aż odkryłam, że jest ona jedynie kopalnią przemyśleń prowadzoną w melancholijnym tańcu. Nie powiem, właśnie liczyłam na to, że będzie poniekąd wartka akcja oraz od czasu do czasu człowiek zostanie uraczony choćby ociupinką ironii. Fakt, nie każda książka musi się z tego składać, bo przecież byśmy od tego zwariowali, ale niekiedy ciężko zostawić to „uzależnienie” za sobą. Także, zastanowię się jeszcze nad tym tytułem, ale nie mówię NIE. ;)
OdpowiedzUsuńMoże i nie uraczymy ironii bezpośrednio w dialogach i sposobie bycia postaci, tak, jak też jestem od niej uzależniona, ale znajdziemy ją miejscami zręcznie wplecioną w tekst i życie Scrumblera. Co do akcji, to może nie ma jej w znaczeniu,bez którego teraz dużo osób okrzyknęłoby książkę nudną, ale dzieje się dużo. Bohater cały czas pozostaje w ruchu, cały czas czegoś poszukuje, więc nie można powiedzieć, że nie dzieje się nic. Bo dzieje się dużo, tylko trochę inaczej niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni :)
UsuńMam mieszane uczucia. Po przeczytaniu twojej recenzji zarówno chcę przeczytać tę książkę jak i czuję, że nie jest ona dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja fajna, jednak książka zdecydowanie nie dla mnie :D
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ją u siebie, więc niebawem sama będę czytać :)
OdpowiedzUsuńOoo, to czekam na wrażenia :D
UsuńNa pewno się nimi podzielę :)
UsuńIntrygująca pozycja, aczkolwiek nie jestem przekonana, czy odnalazłabym się w takiej tematyce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Dobra kreacja postaci to podstawa, a wiarygodny obraz portretów psychologicznych wbrew pozorom wcale nie zdarza się tak często. Nie planowałam czytać tej książki, ale być może zmienię zdanie i poznam w końcu twórczość autora. Mam na półce kilka jego pozycji, ale jeszcze za żadną się nie zabrałam.
OdpowiedzUsuńKoniecznie polecam po coś sięgnąć! Jak już stoją na półce, nie będzie lepszej okazji. Moje serce skradł jeszcze Ptasiek, może znajdzie się w zbiorach...
UsuńNiestety, ale nie jest to książka dla mnie. Zdecydowanie nie mój gatunek, więc nigdy po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńRecenzja jednak dobrze napisana, więc podejrzewam, że wielu możesz zachęcić :)
Pozdrawiam,
Books Holic
No cóż, dla każdego coś innego i ja to rozumiem :D
UsuńWielkie dzięki, mam nadzieję, że kogoś skuszę, bo fama autora mocno przycichła niestety :C
Raczej nie jest to książka w moim guście, więc raczej po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJak już pisałam ci na Instagramie. Autora czytałam, później zachłysnęłam się nowościami. Muszę koniecznie do niego powrócić i nadrobić sobie tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTo ja wolałabym pościgi i akcję jednak :D
OdpowiedzUsuń