sobota, 10 listopada 2018

Łzy Boga Deszczu. Nosicielka, Barbara Mikulska




Tytuł: Łzy Boga Deszczu. Nosicielka
Autorka: Barbara Mikulska
Wydawnictwo: Alegoria
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 308

Fantastyka to mój ulubiony gatunek. Czytam z niego najwięcej książek z dużą przyjemnością. Gdybym miała wskazać ulubioną książkę, nie wiem, czy byłaby to akurat pozycja fantasy, ale gdybym miała zdecydować się na czytanie jednego gatunku, na pewno byłaby to właśnie ten. W związku z tym wymagania mam raczej rygorystyczne, ale oczywiście przy początkujących autorach staram się zejść z tonu. Czy tutaj to wystarczyło?

Łowczy był psem, który kąsał tylko wtedy, gdy pan mu rozkazał.

Kiedy zapytam was, co jest niezbędne człowiekowi do przeżycia, pewnie wiele z was odpowie woda. Wszak bez wody długo nie nacieszylibyśmy się życiem. Żeby zapobiec tragedii, jaką byłby jej brak, wiele wieków temu Bóg deszczu z pośrednictwem wysłanniczki podarował czterem dziewczynom swoje Łzy, tym samym zawierając z ludźmi układ. Co kilkaset lat kolejne nosicielki Łez muszą się udać w odpowiednie miejsce i odprawić rytuał, który zapewni dostatek wody na kolejne lata.

Bora dowiaduje się o swoim wysłannictwie w osiemnaste urodziny. Wyrusza w misję wraz z wyznaczonym jej przez źródło opiekunem.  Nie zdaje sobie jednak sprawy jak trudna okaże się wędrówka, bowiem na kamień czyhają Czarni Mnisi, którzy chcą dysponować całym zasobem wody, żeby zmusić ludzi do poddaństwa. A starcie z zakonnymi nie należy do najłatwiejszych, ponieważ opanowali podróże w czasie i znają technologię, o jakiej współcześni Bory nawet nie słyszeli.

My chcemy tylko odprawić rytuał, żeby odnowić nasze przymierze z Bogiem Deszczu.


Sam pomysł i koncepcja wydawały mi się ciekawe do realizacji, dlatego zdecydowałam się na tę serię. Oraz dlatego, że przeczytana Smutna Dziewczyna oraz inne opowiadania nie zniechęciła mnie do twórczości autorki.  I chociaż temat nie był szczególnie nowatorski, to spodobał mi się na tyle, że żywiłam nadzieję, że autorka coś z niego wyciągnie. Wyciągnęła niestety mało.
Zaczęło się nieźle. Bora, wychowywana u wujostwa, wyróżnia się płomienną czupryną. Kiedy podczas kąpieli na jednym z kamieni zauważa ją Łowczy, postanawia, że dziewczyna stawi się na dworze jego pana. A młode dziewczyny wracały stamtąd nie tylko złamane fizycznie, ale i ich opinia zostawała nieodwracalnie zszargana. Takie kobiety traciły poważanie i perspektywy w wiosce. Dziewczyna zaciąga się więc do podróżującej armii, żeby uniknąć hańby i zbudować jakąś alternatywę  przyszłości. Robi to przebrana za chłopaka i chociaż brakuje jej krzepy, szybko zyskuje  sympatię za swoją osobowość i umiejętność oporządzania koni.

Do tego momentu zapowiada się dobrze. Na łeb na szyję leci wszystko od chwili poznania jej opiekuna i rozpoczęcia misji. Lubię motyw wędrówki, wykorzystywany wszerz od Tolkiena począwszy. Ale nie takiej, gdzie po drodze są przeszkody, owszem, ale od razu wiadomo, że nie ważne co wyskoczy zza przysłowiowego krzaka, bohaterowie poradzą sobie z tym bez większego problemu. Bora i Thomas posuwają się niezmordowanie do przodu i ze wszystkiego wychodzą obronną ręką i powiedziałabym, bez większego wysiłku. W tarapaty wpadają często, ale o wiele lepiej wypadłoby to, gdyby pakowali się w kłopoty rzadziej, ale autorka pochyliłaby się nad czymś konkretnym, a nie pchała ich delikatnie przez kolejne kamienie na drodze.

Z postaciami i stylem mam podobny problem jak w Smutnej Dziewczynie, gdzie pisałam o tym, że styl jest przepracowany i brak mu naturalności. Tutaj jest tak samo. To mogła być historia z charakterną, rudą pannicą i uszczypliwym obrońcą, a przerodziła się w mdłe love story z przeszkodami w tle. Albo przeszkody z love story w tle. Nie ważne. W każdym razie nie można powiedzieć, żeby postacie były wielowymiarowe, bo niestety były zwyczajnie płaskie. Żaden z bohaterów nie wyróżnia się niczym szczególnym; są zwyczajnie mdli. Nawet czarny charakter po prostu jest, bo tego najprawdopodobniej wymagała realizacja schematu.

Pomimo pobłażliwości- a może jestem bardziej restrykcyjna bo ją lubię- do autorów stawiających pierwsze kroki w fantastyce, nie mogę przymknąć oka na mankamenty, o których napisałam. Nosicielkę czytałam dosyć długo, ze względu na długie opisy i przez to, że chociaż pozornie dużo się dzieje, czytelnika nijak to nie wciąga.  Autorka zdecydowanie musi wypracować styl i umiejętność tworzenia złożonych postaci. Oraz świadomość tego, że jeżeli bohaterowi coś nie wyjdzie, coś skończy się fiaskiem albo wręcz tragicznie, to tylko lepiej.

Gdybym zaczęła od tej książki, prawdopodobnie nie sięgnęłabym w dalszej perspektywie po twórczość autorki, ale zaczęłam od Smutnej Dziewczyny, która była zdecydowanie lepsza, w związku z czym całość wypada dosyć przeciętnie. Na tyle przeciętnie, że pewnie sięgnę po inne pozycje autorki, żeby zobaczyć w którą stronę rozwinie się jej twórczość.



Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu

10 komentarzy:

  1. Nie sięgam po fantastykę, może kiedyś to się zmieni, gdyż wszystko jest możliwe. Zatem jaką książkę z fantastyki polecasz najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię fantastykę, również lubię dawać szansę nowym czy mało znanym nazwiskom w książkowym świecie, lecz po zapoznaniu się z Twoją opinią wątpię, bym kiedykolwiek sięgnęła po ten tytuł. Nie czuję się do niego przekonana... Jakoś odtrąca mnie ta historia miłosna. Już teraz czuję, że mogłabym się przez nią nabawić czytelniczej cukrzycy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyka mnie nie pociąga, ale rozumiem twoje podejście - skoro to twój gatunek, to nawet zejście z tonu nie pomoże, kiedy wykonanie jest słabawe. Najgorzej właśnie, jak tych przeciwności losu jest za przeproszeniem nawalone i pokonanie ich to dla bohaterów jak kichnąć. Byłaby jedna, ale taka na pół książki i wyszłoby zdecydowanie lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W wolnej chwili przyjrzę się twórczości autorki, ale nie mam aktualnie zbyt wiele czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię fantastykę, chętnie po nią sięgam, to jakby przejście na kilka godzin do innego świata. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że w pewnym momencie książka się sypie. Ja nie tak często sięgam po fantastykę, a jeśli już to robię raczej wolę mieć pewność że wszystko jest ok. Tak więc chyba tym razem zrezygnuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam ci sięgnąć w takim razie po Bestie tej autorki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie zachęciło już pierwsze słowo - fantastyka. Więcej mi do szczęścia nie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że bohaterowie dorównują komiksowym superbohaterom, chociaż nawet Spider-Man czasem obrywał.

    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyka, to również mój ulubiony gatunek i mam również wysokie wymagania. Wciąż nie przeczytałam Smutnej Dziewczyny a o tej książce przelotnie słyszałam. Jednak po Twoich odczuciach jednak sobie daruję tę Nosicielkę. Na pewno czas ten spożytkuję na coś lepszego. Choć jestem ciekawa jakie wrażenie wywrą na Tobie kolejne książki Mikulskiej.
    Dzięki za recenzję! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń