,,Książka ,,Mój piękny syn’’ odbiła się szerokim echem za sprawą ekranizacji’’. Łatwo byłoby tak powiedzieć aczkolwiek minęłoby się to z prawdą i byłoby krzywdzące wobec autora i samego przekazu. Kiedy byłam młodsza czytałam sporo popularnych tytułów o narkomanii; ,,Pamiętnik narkomanki’’, ,,My, dzieci z dworca ZOO’’, ,,Morfina’’. Ale teraz odbieram podobne lektury inaczej. Głębiej. Mniej emocjonalnie a bardziej refleksyjnie.
Ten tytuł różni się jednak od innych. To pierwsza książka
jaką przeczytałam i z jaką w ogóle się spotkałam z perspektywy osoby bliskiej uzależnionego.
Reflektory zawsze kierowały się na narkomana, a nie na jego bliskich. Ale czy
ich cicha tragedia była mniej bolesna, mniej obezwładniająca? Nie. David Sheff przemówił
w imieniu wszystkich osób, w których otoczeniu znajduje się uzależniony. Ale
jego książka dopiero w duecie z ,,Na głodzie’’ Nica Sheffa, jego syna,
wybrzmiewa w pełni. Każdy z nich ma jedną nitkę, które dopiero po zapleceniu
tworzą całość.
,,Alkoholik ukradnie
ci portfel i będzie kłamał na ten temat. Osoba uzależniona od narkotyków ukradnie
ci portfel, a potem pomoże ci go szukać’’. Jakaś cześć mnie jest przekonana, że
Nic naprawdę w to wierzy, że go dla mnie znajdzie.
Zaczęłam od lektury ,,Na głodzie’’, żeby poznać opowieść z
pierwszej ręki, a dopiero potem zobaczyć, jak odbija się rykoszetem i godzi w
resztę. Każda opowieść o uzależnieniu od narkotyków jest w pewien sposób zbieżna z pozostałymi, ale nie można
odbierać jej indywidualności. Nic zmagał się z uzależnieniem przeszło dziesięć
lat i w książce prowadzi nas przez sinusoidę bardziej i mniej pozytywnych
okresów. Zdarzało się, że pozostawał czysty przez praktycznie dwa lata, żeby
potem wpaść w ciąg po jednym epizodzie i zniknąć w spelunach i uliczkach pachnących
moczem na kolejny rok. Przechadzamy się w ślad za nim plejadą ośrodków leczenia
uzależnień z różnorodnymi programami o podobnie miernej skuteczności. Wchodzimy
w destrukcyjne związki i karuzelę usprawiedliwień.
Rzutuje na nas samotność, jego poczucie wyobcowania. Brak przynależności
do któregoś z domów rozwiedzionych rodziców. Poczucie, że żadne środowisko nie
akceptuje go w pełni. Idące w parze z rozpaczliwymi próbami uzyskania aprobaty
rodziny, aktualnej partnerki i przyjaciół. Jego nastroje są zmienne i o dużym natężeniu,
ciężko mu nad nimi zapanować. Jednocześnie w okresach ,,czystości’’, Nic, jak
to powiedział jeden z jego wykładowców, w krótkim okresie studiowania, Nic
błyszczy, kiedy nie bierze. I rzeczywiście, chłopak jest wrażliwy na kulturę i
otwarty na ludzi. Cichy, ale wysuwający się na czoło grupy. Już od dzieciństwa
poruszający się płynnie w obszarach literatury, filmu i muzyki. Inteligentny i
uzdolniony pisarsko, w lepszym okresie pracuje jako recenzent filmowy, przyjęty
przychylnymi opiniami.
Nic zaczyna coś
pisać, jakieś słowo, ,,przepraszam’’, dwa słowa, ,,was’’, pisze je raz pao raz,
pisze je jeszcze raz, pisze je znowu. Nie może, nie potrafi, wydaje mi się, że
nie może przestać ich pisać. To nonsens, tania próba- to nie jest nonsens, on
próbuje z dręczącą desperacją, którą czuję, jak emanuje z niego, coś
powiedzieć, coś, czego nie potrafi z siebie wyrzucić. Łatwo zapomnieć, że nawet
jeśli dla nas to jest niebywale trudne, dla niego jest znacznie trudniejsze.
Ojciec zadaje sobie pytanie, jak to się stało. Jak jego
piękny, cudowny syn może przechodzić przez to wszystko. David Scheff szuka i
umiejscawia winę w sobie. Być może eklektyczne doświadczenia jakie odebrał Nic
jako dziecko, były dla niego zbyt przytłaczające. Rozdarcie pomiędzy dwoma
domami zbyt szkodliwe dla kształtującej się osobowości. Ojciec pamięta pierwsze
sukcesy naukowe i literackie. Pierwsze artykuły, reportaże dla szkolnego pisma,
pasję z jaką Nic oddawał się surfingowi. Ujmującą osobowość, którą czarował
rozmówcę i wykrajał sporą jej część dla młodszego rodzeństwa. Co takiego stało
się, że ten, może nie całkiem idealny, ale oprawiony w przyzwoitą ramę obraz
rodziny się przekrzywił, a potem rozpadł?
Ta książka jest łopoczącym sztandarem rodzicielskich uczuć.
Chociaż niosący ma przestrzelone dwie nogi i pełźnie po ziemi, to w zębach ten
sztandar trzyma. Nic okradł ojca nie raz i nie dwa, włamywał się do domu i
wypisywał fałszywe czeki. Uciekał albo wracał do ćpania z kolejnej terapii,
której wartość szacowała się w
tysiącach. David Scheff przez długi czas wierzył, że jego syn gdzieś tam jest.
Że ten wymizerowany, opryskliwy chłopak o pustym spojrzeniu to nie jego
,,prawdziwy syn’’. Przecież problem narkotyków nie mógł dotknąć tego cudownego
dziecka z dobrej rodziny. Mógł. Ale ojciec do ostatniej chwili zachował z tyłu
głowy iskrę nadziei.
Zdarza się, że
niektórzy ludzie mówią sobie: dość. Gdy ich dziecko okazuje się kimś, z kim nie
potrafią się zmierzyć- dla jednych to będzie niewłaściwa religia, dla innych
orientacja seksualna, dla jeszcze innych uzależnienie od narkotyków. Zamykają
drzwi. Klamka zapada. Jak w filmach o mafii: ,,Nie mam już syna. Dla mnie jest
martwy’’. Ja mam syna i on nigdy nie będzie dla mnie martwy.
Po nieprzespanych nocach, ciągłym napięciu i oczekiwaniu na
telefon, który poinformuje go o śmierci syna, David powoli dochodził do pewnych
wniosków z pomocą terapeutów. Niszczył swoje i rodziny życie, oddychając
problemami syna. Usprawiedliwiając go, biorąc za niego odpowiedzialność i
umiejscawiając przyczyny problemu w sobie.
Kolejni psychologowie powiedzieli mu, że musi skupić się na
sobie. Doradzili, żeby podzielił życie i codzienne sprawy na małe kwadraty i
poświęcił zaledwie dwa, trzy z nich Nicowi. Nie mógł żyć jego życiem kosztem
swojego. Ostateczny wynik tej walki nie zależał od niego. Jeżeli Nic będzie
chciał brać, to będzie to robił. A jeżeli zapragnie się wyleczyć, będzie musiał
chcieć zrobić to dla samego siebie.
Ta książka zrobiła i zrobi wiele dobrego dla osób w podobnej
sytuacji co David. Pisał, że na początku obawiał się, że książka może wywołać negatywne emocje wśród
bliskich osób i przyjaciół rodziny, ale nic bardziej mylnego. Wielu ludzi
kontaktowało się z nim, żeby podzielić się własnymi, a jednocześnie tak
podobnymi historiami. Równie wielu potraktowało ją jako drogowskaz w chwilach
największego zagubienia.
Poczułem się
niezwykle związany z ludźmi, których nawet nie znałem. Kiedy pewnego dnia
przechodziłem przez szkolny dziedziniec, tuż po publikacji artykułu, mama
jednego z uczniów, nieznana mi, chwyciła mnie za ramię i odciągnęła na bok.
Płakała, zanim zdołała wykrztusić słowo. Wychowała się w rodzinie alkoholika.
Martwiła się o swojego syna, wówczas ucznia ósmej klasy, ponieważ przyłapała go
na paleniu marihuany. Do tej chwili nikomu o tym nie mówiła.
Chciałabym polecić ją każdemu z was, ale prawda jest taka,
że nie będzie odpowiednia dla wszystkich. Trzeba w minimalnym stopniu
interesować się tematem uzależnień, żeby sobie z nią poradzić. Struktura obu
książek różni się od zwyczajowej struktury książek o narkomanii, które wcześniej
czytałam. Zazwyczaj narracja jest chaotyczna, dynamiczna, brak jej ciągłości z
racji stanu, w jakim znajduje się osoba uzależniona, co autor próbuje wiernie
oddać. Ale nie tutaj. Nic jest zagubiony, ale nadal bardzo inteligentny. Jest
refleksyjnie, szczegółowo i przytłaczająco, podobnie jak w historii jego ojca.
David Sheff aktywnie poszukuje informacji na temat uzależnienia syna;
kontaktuje się ze specjalistami neurologii, psychologii, psychiatrii,
specjalizującymi się w terapiach oraz w biologicznych konotacjach uzależnień.
Sporo wie i pisze na temat historii narkotyków w Stanach, statystykach i
obszarach występowania. I dla niektórych ta lektura może okazać się więcej niż
nużąca, uderzy w nich zwarta ściana informacji, o którą się rozbiją i zniechęcą
do dalszego czytania. Bez cienia wątpliwości jest to jednak najlepiej
usystematyzowane podanie o przebiegu zaburzenia z jakim do tej pory się zetknęłam.
Po ten tytuł warto sięgać świadomie i powoli przedzierać się
przez gąszcz informacji i emocji. Podania syna i ojca przeplatają się miłością,
wyrzutami i nadzieją. Niezwykły niebezpośredni dialog, który wyznacza ścieżkę
czegoś nowego. Wydaje mi się , że w pewnych kręgach popularność ,,Mojego
Pięknego Syna’’ nigdy nie straci. Ta książka wejdzie przede wszystkim, nie
tylko do kanonu, ale do ludzkich serc. Wobec narkomanii wszyscy są równi, każdy
w pewien sposób podobny- brakowało tylko osoby, która weszłaby na scenę i
powiedziała to rozumiejąc i empatyzując. Zrobił to dopiero David Scheff.
Za książki serdecznie dziękuję
Ogólnie chciałam obejrzeć film, ale jak zajarzyłam, że jest on ściśle związany z książką, to stwierdziłam, że nie. Najpierw książka, później film i tak dokładnie planuję zrobić :)
OdpowiedzUsuńMam w planach, obie strony medalu (powieści?), ale nie wiem czy teraz jest dobry czas na mierzenie się z podobnym tematem. Ale zmierzę się z nim na pewno, zwłaszcza po Twojej recenzji.
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo cieszę się, że w jakimś stopniu cię zachęciłam, bo naprawdę warto :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że faktycznie o książce usłyszałam przy okazji filmu..Mam na liście ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, bo to niezwykła książka!
UsuńPrzymierzałam się do lektury tych książek.Ale przekładałam wciąż ten pomysł. Widziałam trailer filmu który również zwrócił moją uwagę. Po Twojej recenzji jestem zdecydowana na lekturę.
OdpowiedzUsuńMam na liście i czekam za swoim egzemplarzem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
Eli z https://czytamytu.blogspot.com
Kupiłam ją jakiś czas temu, czeka na przeczytanie :D
OdpowiedzUsuńO książkach usłyszałam właśnie za sprawą ich ekranizacji i od tego momentu mam ogromną ochotę by je przeczytać, ale czekam na odpowiedni moment. Wydaję mi się bowiem, że do książek o takiej tematyce należy podejść w odpowiednim nastroju. c;
OdpowiedzUsuńBardzo przejmująca recenzja i świetnie ujęte zagadnienie. Studiowałam terapię uzależnień więc temat nie jest mi obcy i cieszę się, że powstają takie pozycje. Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ewa z www.mybooksandpoetry.blogspot.com
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń