wtorek, 9 kwietnia 2019

Bestia, Peternelle van Arsdale




Gdyby wszyscy debiutowali w ten sposób, utyskiwanie stałoby się przyjemniejsze. Podobnie gdyby udało mi się przekonać choć część z was, że realizm magiczny czy baśń dla dorosłych to coś więcej niż głupia opowiastka. To piękna opowiastka z przesłaniem. Las, więź z naturą, Bestia, a to wszystko w parze z baśniowym klimatem. Sprzedałam się. Książka nie jest idealna jako debiut, ale gdyby była kolejną książką, nadal stałabym po jej stronie. Nie musi być idealnie. Czasem wystarczy, że jest magicznie.

,,Gdy jęzor Bestii dotknął jej skóry, Alys się zatracił. A raczej przestała być sobą. Stała się… żywiołem. Bez płci. Korzeniem, drzewem, ziemią.’’

Tak jak tutaj. W pewnej wiosce urodziły się dwie dziewczynki, bliźniaczo podobne. Lustrzane odbicia. W tym samym roku rozpoczął się jednak okres głodowej suszy. Zabobonni mieszkańcy uznali, że winne są dzieci, dwie dziewczynki urodzone w tak niesprzyjającym czasie. Postanowili wygnać je więc razem z matką do lasu.

Kilka lat później bliźniczki – pożeraczki dusz – powracają. Dręczone głodem i urazą Benedicta i Angelica pewnej nocy uśmiercają niemal całe Gwenith. Oszczędzają tylko Alys i pozostałe dzieci. Pięćdziesięcioro ocalałych trafia do sąsiedniej wioski, gdzie zagrożenie również staje się coraz bardziej namacalne.

 Alys – dziewczyna o wyjątkowym darze, którego musi pilnie strzec, żeby nie zostać posądzoną o bycie czarownicą, jako jedyna nie obawia się pożeraczek dusz. Czuje, że las ją przyzywa. Tymczasem Starsi nakazują budowę drewnianego ogrodzenia, które ma ochronić Defaid przed potworami Bestii…

,,Znów więc były tuż przy niej, przepiękne, o szeroko otwartych, szarych oczach.’’

Tak jak wspomniałam, widzę tu niedociągnięcia. Największym z nich jest to, że nastrój i tempo nie trzymają równego poziomu. Pierwsza część książki jest zdecydowanie bardziej dynamiczna, a atmosfera skondensowana i gęsta. Pisząc pierwsza część, mam na myśli moment, kiedy zostajemy wprowadzani w akcję, snucie nimbu grozy wokół pożeraczek dusz oraz klaustrofobiczny lęk mieszkańców Defaid. Pętla strachu i niepokoju zacieśnia się wewnątrz drewnianego ogrodzenia i niepokój odciętej społeczności modelowo narasta.  Tutaj napięcie budowane jest wzorcowo i czytając, można powtarzać tylko: dalej, dalej, coś na pewno za chwile się stanie. Niestety odniosłam wrażenie, że to napięcie zamiast wznosić się i opadać stopniowo, wznosi się i… wypłaszcza.

Wątpliwy jest też wątek miłosny. Ale ten jest dyskusyjny i czym dłużej się nad nim namyślałam, tym bardziej utwierdzałam się w tym, że stanowi on jakiś pierwiastek człowieczeństwa bohaterki, odznakę jej ludzkich uczuć i swego rodzaju napęd. Z jednej strony jest w moim odczuciu mało wiarygodny i naturalny, z drugiej strony ze względu na konwencję baśni większość rzeczy jest tu swoiście uproszczona. Zastanawiałam się jednak, jak potoczyłyby się losy bohaterki i stwierdziłam, że to uczucie umotywowało dalszy przebieg wydarzeń i… wzbogaciło bohaterkę. Przezwyciężyłam swoją niechęć i przyzwyczajenie do miłości oglądanej przez różowe okulary w tego typu formie. Tutaj ta surowość pasuje. I miłość też, wybroniła się.

,,Twoje wędrówki, Alys. Znam tę potrzebę. Rozumiem, skąd się w tobie wzięła. Ale(…) Ogrodzenie budują nie po to, by ludzie trzymali się od nas z dala. Budują je, żeby nikt nie wychodził.’’

Z kolei motywy na które zdecydowała się autorka, razem stworzyły niepowtarzalną całość, a poszczególne składowe należą do moich ulubionych. Jedni lubią książki z motywem wody, inni wędrówki, a moje serce trzęsie się za lasem. Być może ma to związek z tym, że wśród drzew, gór i ogólnie w plenerze czuję się na miejscu. Tak. Książki z lasem w tle są zdecydowanie na miejscu. Ale abstrahując, motyw bliźniaczych sióstr( moim absolutnym faworytem jest trójka, ale już trudno), bestii, odrzucenia… to nie mogło się nie udać.

Wyobrażam sobie, że tak kiedyś wyglądały bajki. Nie te na podobieństwo tych, które opowiadamy naszym dzieciom, ale te, które snuło się nocą przy trzaskającym ogniu. Pełne alegorii, dwuznaczności i sprawiające, że człowiek oglądał się kontrolnie przez ramię. Przy czym ,,Bestię’’ uważam za wersję i tak złagodzoną. W moich wyobrażeniach te opowieści są jeszcze bardziej drapieżne, sugestywne i niepokojąco niewygodne. Ale tutaj też znajdziemy po trosze tego wszystkiego.

Narracja jest prosta, bohaterowie uproszczeni- przy czym złożeni pod względem moralnym. Zdarzają się postacie jednoznacznie złe i dobre. Głupie i mądre. Ale na pierwszy plan wysuwają się te, które ukształtowało wiele czynników; okoliczności i osób. Złożonych i skomplikowanych, jak ja to mówię, zwyczajnie ludzkich. Podobnie kreacja samej Bestii pozostawia szerokie pole interpretacyjne, co bardzo cenię. Moment, kiedy można współtworzyć jest momentem dla czytelnika.

To dobry przedstawiciel gatunku. I debiut. Gdyby wszyscy debiutowali w ten sposób, to bycie recenzentem byłoby nudniejsze, bo rzeczą oczywistą jest, że najbardziej lubimy się czepiać. Z drugiej strony, gdyby wszyscy debiutowali w ten sposób i to w gatunku, który uwielbiam… Spójrzmy z perspektywy. W końcu to tylko debiut.

Za egzemplarz dziękuję serdecznie wydawnictwu



4 komentarze:

  1. Kolejna recenzja Bestii i kolejna pozytywna. Naprawde musze się ruszyć do księgarni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze się zastanowię, ale może dam książce szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na taką bajkę to miałabym ochotę. Skoro ten debiut wyszedł aż tak dobrze, nie pozostaje mi nic innego jak tylko pozazdrościć autorce :) a po książkę sięgnąć osobiście.

    OdpowiedzUsuń