wtorek, 27 sierpnia 2019

Będzie bolało, Adam Kay




Zapiekły mnie oczy. Poczułam ciepło na twarzy. Uroniłam łzę, a może kilka. Zaskakujące jest to, że na ten płacz mi się nie zbierało. Emocje nie wrzały, nie przelewały się i chyba zdziwiłam się, kiedy jednak przeciekły. Myślę, że z autorem było podobnie- on też nie spodziewał się, że to skończy się tak, jak się skończyło. Mówiąc to, mam na myśli jego karierę medyczną, ale żeby znaleźć się w tym punkcie, kiedy obydwoje doczekaliśmy się rzeczy niespodziewanych, musimy się cofnąć. Bo na horyzoncie majaczyły punkciki i tak naprawdę, każde z nas je widziało, ale specjalnie gapiliśmy się w słońce.

,Będzie bolało’’ to dziennik. Ale nie byle jaki dziennik, tylko kajet młodego adepta medycyny gotowego na pięcie się po schodach kariery; niosącego kaganek bezinteresownej pomocy. Wróćmy. W rzeczywistości to pewnie zeszyt z sieciówki za kilka złotych, ale my mamy go w naszych rękach w formie książki. Sześć lat po odejściu autora z zawodu.

Co skłoniło tego pełnego ideałów mężczyznę, wypuszczonego ze studenckich objęć do porzucenia tej trudnej, ale wydawałoby się satysfakcjonującej ścieżki? Stetoskop na szyi i lekarski kitel to była przecież głośno rycząca duma i robiła ,,kogoś’’ z człowieka.

Zaczyna się od cynizmu, okraszone jest ironią i dozą humoru, zakwalifikowanego pewnie przez niektórych jako czarny. Nie można się nie roześmiać, bo chociaż rozbita głowa to poważna sprawa, to jednak ojciec, który z nudów skacze na piłce do ćwiczeń w oczekiwaniu na potomka i upadłszy, rozcina potylicę- to gwarancja co najmniej parsknięcia śmiechem. Dużo tutaj takich parsknięć- autor zdecydował się na specjalizację ginekologiczną i podobne anegdotki wytrząsa z rękawa szerokim strumieniem; podobnym do tego, którym spływa krew wyrzęta ze spodni. Jeżeli do tej pory sądziliście, że nie śmieszą was żarty o wyciąganiu przedmiotów z różnych otworów ciała(,tutaj tych poniżej pasa), to zaczną.

,,Później wpadam na pomysł, w jaki sposób mógłbym podszlifować swoje umiejętności w zakresie drobnej motoryki, które niewątpliwie przydadzą mi się przy kolejnym zakładaniu szwu okrężnego.  Wysyłam do mojej mamy SMS-a z pytaniem, czy w jej domu na dnie jakiejś szuflady nie leży przypadkiem gra planszowa ,,Operacja’’. Mama odpisuje, że udało jej się odnaleźć grę. Dodaje, że znalazła też magiczną kulę numer 8 – na wypadek gdybym potrzebował jej przy stawianiu diagnoz.’’

To jest pierwsza warstwa- gdyby na niej się skończyło, byłoby zwyczajnie wesoło, momentami niesmacznie, ale z dystansem. Być może jest to znamienne dla medycyny albo większości zawodów, które są obciążające dla wykonawców i roszczeniowe ze strony społeczeństwa, być może dla wszystkich poważnych rzeczy w ogóle, ale na pierwszej warstwie się nie skończyło. Bo wkradł się i smutek, a właściwie stąpał od dłuższego czasu na paluszkach, ale najpierw mocował się cynizmem. Ironicznymi uwagami odpierał absurdy pacjentów, bo jak to powiedział, można być albo dobrotliwym lekarzem, który z uśmiechem klepie wszystkich po ramieniu i jest ,,dobrym duchem’’ oddziału, albo zdystansowanym profesjonalistą, który przekazuje minimum informacji i skondensowany sens, który gwarantuje zrozumienie, a komunikat jest na tyle bezbarwny, że uwalnia go od rozmów z pacjentkami, z których każda kolejna odbierałaby pięć minut z jego dnia. Te pięć minut okazuje się dosyć istotne, kiedy człowiek ma okazję przespać się dwie godziny(Pięć minut na każdą z pacjentek!). Postawa zdystansowanego specjalisty nie wynikała z wrodzonego ponuractwa autora; jak sam przyznaje próbował być miły i wytrzymał… dwa dni. Po czym obydwie zainteresowane strony wysunęły konkluzję, że to nie ma większego sensu.

Kiedy wydobywa się z portfela zapomniane bilety do teatru z zaplanowanej randki, na którą po raz kolejny nie starczyło czasu i (kolejny) rachunek za kwiaty w ramach przeprosin, to można się już tylko uśmiechnąć i pomyśleć o tym, że pani kwiaciarka też się pewnie uśmiecha. I że kwiaty są tańszą opcją. Albo kiedy próbuje się zaparkować, co okazuje się tak samo trudne dla pracowników szpitala jak pacjentów, a nawet bardziej stresogenne; pojazd lekarza czasem stoi na parkingu przez całą dobę, a każda godzina jest płatna. Dodatkowo kiedy zależy ci na miejscu, na tym, żeby szybko dotrzeć do pracy i w miarę możliwości, do domu i chciałbyś stać w dogodnym miejscu. Co udaje się dzięki ciastkom przynoszonym pracownikom recepcji i przyjaznym uśmiechom, które wypisują ci złoty bilet opatrzony uwagą oddziału położniczego. Parkingowy okazuje się jednak alchemikiem; złoto zmienia w ołów uwagą o najdłuższym porodzie. Historyczny poród zasługuje na mandat, koleś.

Na trzecim poziomie cynizm murszeje i obłazi, kawałek po kawałku. Humor faluje i marszy się. Zbieramy te obdartusy, te płatki trzymania się i bez zdziwienia układamy je na dłoni. Śmiał się autor, śmialiśmy się my, ale te fragmenty łuszczyły się od początku i obłażenie postępowało. Taka lekarska przypadłość; lekarze się łuszczą. Trzecia warstwa to rusztowanie szpitala; godziny pracy, stosunek do pracowników, mozolny system drogi zawodowej. To miejsce wszystkich odwołanych i przełożonych na nigdy miejsce randek z H. Partnerowi Adama albo ogromnie na nim zależało i rozumiał jego aspiracje oraz tryb lekarskiego życia, albo był po prostu jednym z tych ludzi, których ciężar cierpliwości trudno udźwignąć.  To miejsce przysypiania w drodze i spania w samochodzie, kiedy z nocnej zmiany szło się od razu na wieczorną. To miejsce obrażonych znajomych; za nieobecności na spotkaniach, ślubach i chrzcinach. Czasem też pogrzebach. W jeden wolny dzień próbowało się wcisnąć całe życie i na chrzciny córki przyjaciela nie starczało już miejsca. To podpisanie dokumentu, który zaznacza, że wschodzących lekarzy nie obowiązuje tygodniowa norma przepracowanych godzin.

,,Wszyscy młodzi lekarze zostali poproszeni o podpisanie klauzuli wyłączającej nas spod obowiązywania europejskiej dyrektywy w sprawie czasu pracy, ponieważ umowy, które zawarliśmy ze szpitalem, nie spełniają wymagań, o jakich mowa we wzmiankowanym akcie prawnym W ty tygodniu spędziłem z H. mniej niż dwie godziny, za to pracowałem przez dziewięćdziesiąt siedem godzin. Powiedzieć, że moja umowa ,, nie spełnia wymagań’’ dyrektywy, to nic nie powiedzieć. Moja umowa wywlekła tę dyrektywę z łóżka w środku nocy, zaciągnęła ją – wrzeszczącą w niebogłosy – do łazienki i zaczęła podtapiać w umywalce.’’

Młody lekarz pracuje; pracuje, bo musi, bo tak mu każą i nie zawsze zapłacą za nadgodziny. Pracuje, bo nie chce zostawić swoich pacjentek. Ma nawet od nich kolekcje kartek świątecznych i życzeń. Obok pozwów i zeszytu z cytowanymi skargami. To żmudna droga zawodowa, która obejmuje kolejne etapy doświadczenia; transferów między szpitalami i staży w odpowiedniej liczbie placówek. Nikogo nie obchodzi, że stary szpital dzieli od nowego 60 kilometrów, a twoje mieszkanie nie przemieszcza się na skorupie wielkiego żółwia. To równie dobrze mogło być 160 kilometrów. Akademicka kanciasta wiedza nie pasuje do jarzeniówek szpitala. Ucz się, powtórz odpowiednią ilość razy i naucz innych. Byle sprawnie.

Można te warstwy obierać, dowolnie je tasować i przekładać. Kłaść je na języku po kolei albo wepchnąć na raz do buzi. Nawet najgłębsze powołanie potrzebuje wsparcia, wyraźny cel aprobaty, a pasja pożywki w docenieniu. Ludzi takich jak Adam Kay powinno się wspierać, a nie deptać ich aspiracje żałośnie niską pensją, a nadzieję brakiem wyciągniętej ręki. Nic dziwnego, że wśród lekarzy odbywają się strajki. Dziwię się, że przedstawiciele służby zdrowia nie plują przypadkowym przedstawicielom wyższego szczebla zaczynającego się na literę P na buty.  

Szokująca, zabawna- bezpretensjonalnie obnaża system brytyjskiej opieki zdrowotnej. W pewnym momencie jednak jest za dużo prawdy w tej żywej kronice, a prawda jest czasem ciężkostrawna. Za dużo dla autora i czytelnika. Bo pomaganie innym też boli. Tylko, że nikt nie wziął w ręce bólu pomagającego.

4 komentarze:

  1. Nie dla mnie - nie odpowiada mi ani temat ani gatunek. Nie tym razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. W trakcie czytania pojawia się taki trochę śmiech przez łzy. Rzadko sięgam po książki w formie dzienników, ale ta pozycja okazała się niezwykle ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tej pozycji pierwszy raz dowiedziałam się podczas czytania książki o pielęgniarkach autorstwa Christie Watson i jest ona na mojej liście do przeczytania. Zwłaszcza, że lubię czytać o drugiej stronie zawodów, w tym przypadku medycyny :)

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj i wbijaj do nas! 😜 Reaktywujemy grupę i chcielibyśmy abyś działała razem z nami! 😉 https://www.facebook.com/groups/StartBloga

    OdpowiedzUsuń