niedziela, 3 marca 2019

Speak, Laurie Halse Anderson







Dwadzieścia lat temu w Stanach ,,Speak’’ stał się hitem, który podzielił czytelników na dwa skrajne obozy. Poruszył temat, który od dawna wisi na tapecie, ale wciąż drży tak samo niespokojnie. Jedni uznali tytuł za obrazoburczy, drudzy wprowadzili go do kanonu lektur szkolnych. Dyskurs, który wywołał, trwa nadal. Nieodmiennie szukamy w sobie siły do wydobycia głosu, kiedy powinniśmy krzyczeć. Nie wielogłosem, ale solo.

Wyobraź sobie, do jakich rozmiarów urosło cierpienie Melindy, skoro zdecydowała się zamilknąć. Trudno zliczyć, ile razy prosiła o wysłuchanie, ile niemych sygnałów wysłała, zanim przestała się odzywać. Odrzucona przez przyjaciół, wyłączona z życia towarzyskiego, wyśmiewana i poniżana, a wszystko przez to, że nikt nie poznał prawdy.

Pierwsze dni w liceum są zwykle szansą na poznanie nowych ludzi i czystą kartą, gotową do zapisania. Za Melindą ciągnie się jednak wspomnienie, które jest niedomkniętym rozdziałem. Nikt nie chce z nią rozmawiać, przyjaciele z dawnej szkoły nazywają ją wyrzutkiem. Dziewczyna musi doprowadzić do konfrontacji ze swoim koszmarem, żeby nie paraliżował przy każdym kroku. Czy coś jest w stanie spowodować przerwanie milczenia?

Powiem wam o czym jest ta książka, bo inaczej się nie da. W tym konkretnym przypadku nie pomijajcie przedmowy ani posłowia, ani też dodatku listownego dołączonego do książki. Jeżeli nie zorientowaliście się po opisie o czym jest ta książka, zdradzi wam to przedmowa. Jest to książka o gwałcie. Dysponując tą wiedzą, bardziej klarowny staje się fakt zamieszania, jakie książka wywołała w szkołach. Być może zależy to od strategii wychowawczej jaką obrali rodzice; czy decydują się rozmawiać ze swoimi dziećmi o przyzwoleniu seksualnym i jego konotacjach, czy zamiatają temat pod szafę i uważają, że nie wypada o tym mówić. Co więc dziwnego w tym, że dziewczynki potrzebują mówić, ale boją się i pali je wstyd?

Pochylmy się jednak najpierw nad treścią. Rozpoczyna się pierwsza klasa liceum, okres starań i nerwowych oczekiwań. Każdy chce zaprezentować się z jak najlepszej strony i zawrzeć nowe znajomości. Tymczasem Melinda jest wycofana, pewna tego, że ludzie jej nie polubią i tak faktycznie jest. Znajomi z poprzedniej szkoły wyraźnie jej unikają, a nawet są wobec niej wyraźnie nieprzychylni. Dziewczyna nie interesuje się ani swoim wyglądem, ani wpasowaniem się w którąś z tworzących się grupek. Z jakiegoś powodu wyraźnie odstaje od reszty, ale z początku przyczyna pozostaje w sferze domysłów.

,,Widzę kilku znajomych – no, osoby, które kiedyś uważałam za znajomych – ale oni odwracają wzrok.’’

Obraz tego, co spotkało Melindę powoli się klaruje, ale ciężar tego co na nią spadło jest wręcz namacalny. Coś przeobraziło tę pełną życia dziewczynkę, otaczającą się przyjaciółkami i zdobywającą dobre stopnie w wycofaną, zastraszoną nastolatkę, która nie ma siły dbać o siebie, a co dopiero przejmować się opinią otoczenia. Pojawia się wiele subtelnych symptomów, takich jak obżarstwo, braki w higienie i dbaniu o siebie; Melindzie zdarza się nie brać prysznica, nie przejmuje się ubiorem i makijażem. Jej świat zamyka się w obrębie budynku szkoły i domu, który czasem kurczy się do rozmiarów schowka albo szafy. Wycofuje się z kontaktów z rówieśnikami oraz ogranicza kontakt z rodzicami do minimum.

Tu pojawia się pierwsza zadra. Nie wyobrażam sobie, że rodzice nie reagują w sytuacji, kiedy ich dziecko praktycznie się nie odzywa, zmienia się jego zachowanie, zwyczaje oraz aparycja. Zamiast tego rodzice Melindy kłócą się między sobą i mają do córki nieustanne pretensje. Mogłabym wyobrazić sobie taką ewentualność… ale wolałabym, żeby w książce zostało poprowadzone to inaczej. Zwłaszcza, że zachowanie ich córki stanowczo wyrywa się z pojęcia młodzieńczego buntu. Rodzice nie byli dla Melindy żadnym oparciem. Podobnie nie zgadzam się z wykreowanym obrazem nastolatków. To prawda, że w liceum obowiązują pewne konwenanse, aczkolwiek nie ma to formy wyścigu kulawych szczurów po popularność. Nie wierzę też w hermetyczne grupy i bycie wyrzutkiem, jeżeli nie uda się wcisnąć  w formę którejś z nich. Tak to nie wygląda. Mało wiarygodne jest dla mnie to, że wszyscy zgodnie odwrócili się od bohaterki, zaczynając od znajomych, a na rodzicach kończąc. Zgoda, dzieciaki potrafią być okrutne i dzielić się na grupy, ale tutaj są już w takim wieku, że samodzielne i logiczne myślenia zaczyna kiełkować, przynajmniej u niektórych.

Całość podzielona jest na cztery części, odpowiednio do struktury roku szkolnego w Stanach i te okresy są zbieżne z etapami przez jakie przechodzi Melinda, próbując uporać się z tym co zdarzyło się kiedyś, ale cały czas jest przeraźliwie obecne w jej życiu. Chwilami wytchnienia i krótkimi epizodami zaangażowania okazują się lekcje plastyki. Ekscentryczny nauczyciel przydziela każdemu uczniowi przedmiot nad którym będzie pracował cały rok. Melinda losuje drzewo i wszelkimi środkami artystycznego przekazu ma uczynić z drzewa coś. Nadać formie ładunek emocjonalny. Poniekąd to plastyk popchnął dziewczynę do pierwszych prób mówienia, zachęcił do wyrażania siebie. Włożył w jej ręce narzędzia interpretacji i przekazu, z którym nie potrafiła się uporać. Wrażliwy i przenikliwy zdaje się dostrzegać więcej niż inni, dzieli się nutką akceptacji i zrozumienia.
Wygląda teraz zbyt poważnie jak na nauczyciela plastyki, przez co się stresuję.

‘’Pan Freeman:
- W tym się kryje głębszy sens. Ból.
Dzwoni dzwonek. Wychodzę, zanim ma szansę dodać coś jeszcze.’’

Melinda w kolejnych semestrach radzi sobie coraz gorzej. Przebywanie w szkole staje się dla niej stresujące i niekomfortowe, nie skupia się na lekcjach i wagaruje coraz częściej. Z przykrością patrzy jak kolejni znajomi ignorują ją albo pozwalają sobie na drobne złośliwości. Obok wycofani i pozornego zobojętnienia widzimy pogarszające się funkcjonowanie Melindy. Doskwiera jej samotność i odrzucenie ze strony znajomych, nie potrafi nawiązać relacji z rodzicami. Nie chcę wyrokować pochopnie, ale na pewno potrzebna jej była pomoc psychologiczna. To, co się stało, doskwierało jej tak bardzo, że zaburzyło jej funkcjonowanie psychiczne i społeczne. Odniosłam przykre wrażenie, że Melinda nieadekwatnie do wieku podchodzi do swojej seksualności i ciała. Wzbudza w niej obawę, wstydzi się go. Być może. Ale było wiele symptomów, które powinny zwrócić uwagę. Ciągle przygryzane usta, przekształciły się w jedną ranę; nikt jej nie słuchał, kiedy tak bardzo potrzebowała się wypowiedzieć.

Język był prosty, dzięki czemu efekt rozpaczy był jeszcze bardziej dosadny. Zdania bez zbędnych ozdobników i myśli Melindy robiły to, czego nie robiła ona. Krzyczały. Dowiadujemy się dużo o szkole, nauczycielach i uczniach, bo Melinda, chociaż nie włącza się w życie społeczności jest obserwatorką. Domyślam się, że dla niektórych momentami może okazać się to nieco nużące, tak samo jak brak dynamizmu, ale nie na tym opiera się ten tytuł. Nie doszukacie się w treści wszystkiego o czym piszę, musicie sami zinterpretować pewne odczucia, epizody i nadać im szersze znaczenie.

Niemniej jednak rozumiem fenomen tej książki i kontrowersje wokół niej. Niektórzy wolą zamknąć siebie albo bliskich w kruchej bańce bezpieczeństwa i nie poruszać podobnych tematów. Ale ta bańka jest krucha, co autorce udało się oddać.  Doceniam bardzo przedmowę i posłowie, podniesiony temat przyzwolenia seksualnego, wstydu i poczucia winy. Młode kobiety często obarczają winą siebie, utożsamiają wstyd w poczuciem winy i z wielu powodów  decydują się na milczenie, które potem uderza w nie rykoszetem. Trafnie ujęła to Ashley C. Ford w przedmowie. Nie chodzi o to, żeby ktoś wyszedł na środek i przemówił w imieniu wszystkich, wypowiedział się za resztę, tylko o indywidualny głos każdego.  Wy również możecie dołożyć do tego cegiełkę i podsunąć komuś ,,Speak’’.





7 komentarzy:

  1. Słyszałam dużo o tej książce i do dawna mam ją już na oku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. I jako rodzic nastolatka z chęcią przeczytam o problemach tego wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastolatki moją również czytać same, jak najbardziej. Poza tym, warto to przeczytać również z perspektywy kobiety, nie tylko rodzica :)

      Usuń
  3. Aż trudno uwierzyć, że rodzice (czy w ogóle dorośli) nie zauważyli/zareagowali na to, co dzieje się z nastolatką. Jeśli nie rodzice, to nauczyciele na pewno są w stanie zauważyć pewne symptomy.
    Żal tej dziewczynki i serce pęka na samą myśl, że takie sytuacje mają miejsce w dzisiejszym świecie. Książki nie znam, ale porusza naprawdę ciężki temat :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka, która może zainteresować dwa pokolenia w naszej rodzinie, przeczytać i o niej dyskutować. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o tej książce i bardzo chcę ją przeczytać. Na razie to dość odległa perspektywa, ale z pewnością o niej nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze swojej strony także bardzo polecam :)

    OdpowiedzUsuń