poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Wiele powodów, by wrócić, Augusta Docher





Zazwyczaj omijamy się z romansami szerokim łukiem, żeby uniknąć odpowiednio krytyki i frustracji. Sprawy ułożyły się jednak tak, że od niepamiętnych czasów akurat miałam ochotę na romans. Ochota szybko przeminęła. Romans przyszedł i co zrobić? Trzeba było go przeczytać…

,, No pewnie, że jestem. Jak mam nie być? Czasami myślę, że za dużo tego szczęścia. Nawet te głupie studia…’’

Czy pierwszą miłość można przeżyć drugi raz?

Marcel po wypadku nie odzyskuje przytomności. Dominika jest zdruzgotana- zamiast układać sobie życie z ukochanym, spędza długie godziny przy szpitalnym łóżku. Nie ma dnia, żeby przy nim nie czuwała. Heroicznie walczy o każdy oddech Marcela i ima się różnych sposobów, mając nadzieję, że pomoże mu to się wybudzić. Nie traci nadziei, że ukochany pewnego dnia do niej wróci. Chwila, w której chłopak się budzi okazuje się jedną z najszczęśliwszych chwil w jej życiu…

Radość przeradza się jednak w niedowierzenie i rozpacz, kiedy okazuje się, że Marcel nie pamięta dwóch ostatnich lat… lat które obejmowały ich poznanie się i związek. Czy łączące ich uczucie okaże się silniejsze do zapomnienia? Czy można zakochać się po raz drugi w tej samej osobie?
Tak jak wspomniałam, przez moment miałam ochotę na romans, owszem. Cóż, że ta chwila okazała się ulotna. Nie przeszkadzałoby mi to jednak wypowiedzieć się o książce pozytywnie, gdyby historia i styl zostały z wyczuciem ograne…

Zaczęło się od bohaterów. Zdaję sobie sprawę, że bohaterowie młodzieżówek i YA są kreowani w specyficzny, typowy sposób. Ale bez przesadyzmu. Kiedy dostaję chłopaka, który studiuje dwa kierunki: socjologię i informatykę, a posługuje się mieszaniną slangu najgorszego sortu i przekleństw, to jestem nieco zdezorientowana. Wystarczyło mu inteligencji na podjęcie i kontynuowanie dwóch niełatwych kierunków, ale na wysławianie się na poziomie i ogładę towarzyską już nie do końca. W takim razie chyba coś mocno się rozjechało. Naprawdę, nastolatki nie wciskają przekleństw w co drugie zdanie, chyba, że ja obracałam się wśród innego rodzaju ludzi. Jednak nie. Przecież studiuję...

Kolejna rzecz, że autorka na siłę starała się wyprostować kręgosłupy moralne bohaterów. Ludzie nie są do bólu dobrzy. Nie wybaczają wszystkiego i zazwyczaj nie pożyczają praktycznie obym osobom od ręki kwoty rzędu dziesięciu tysięcy. Ładne to i szlachetne, tylko w ramki oprawić. Szkoda, że niewiele ma wspólnego z rzeczywistym obrazem.

,,Pamiętasz wróżbę, że zakochasz się w syrence?’’

Ukłuła mnie również merytoryka. Mniejsze i większe głupotki jak to, że rodzi się dziecko i ma twarz, paluszki i włosy rodziców, mini portret. Nie, prawdopodobnie rodzi się małą czerwoną kulką i nie wygląda jak tatuś. Nie wyobrażam też sobie, żeby ktoś podtykał osobie  w śpiączce domowe jedzenie, typu bekon, kiełbasy i oscypki, żeby szybciej się obudziła, czując woń ,,swojskiego jedzenia’’ i snuł przy tym opowieść o jajecznicy na skwierczącym boczku. Jest granica absurdu, której nie przekraczają nawet zakochani. Ta scena zatoczyła szeroki łuk w społeczności czytelników na instagramie i podejrzewam, że zatoczy równie szeroki w blogosferze i wśród czytelników w ogóle. Stanie się słynna. Ale jak to mówią, chodzi o to, żeby o czymś mówiono, nie ważne jak ani w jakich słowach.

Historia jak historia, chłopak w śpiączce, którego amnezja wsteczna obejmuje akurat czas, kiedy w jego życiu pojawiła się dziewczyna- bohaterka. Naciągane. Stereotypowe. Schematyczne. Przy czym tak bardzo mi to nie przeszkadza, bo chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że są romanse, które stawiają na fabułę, budowanie historii i wielowątkowość, to jednak sięgam po ten gatunek tak rzadko, że jestem świadoma tego, że mogę trafić na coś oklepanego i cukierkowego. Nie przeszkadza mi to, czasem trzeba, przełknę to, co więcej czasem mam nawet na to ochotę.

Ale stylu nie wybaczę. W pewnym momencie byłam zwyczajnie zbita z tropu. Bo całość wygląda tak, jakby autorka zdecydowała się na styl niski, a momentami przypominało się jej, że to jednak literatura i trzeba wtrącić coś przez duże ,,L’’. Jedna rzecz historia, inna merytoryka, ale niech chociaż będzie spójnie.

Odpierając zarzuty i rozwiewając wątpliwości, nie czytałam pierwszej części. Moja opinia nie jest podyktowana jej nieznajomością, bo jak mnie zapewniono, książki można czytać oddzielnie. Może historia nabiera głębi i sensu jako całość. Ale styl i wykonanie są niezależne. Jeżeli przez większość czasu bohaterowie posługują się budzącą zastrzeżenia polszczyzną, a inni padają jak ścięte lilie…
Cóż mogę rzec. 

Ja również padłam niczym ścięta lilia.



Za egzemplarz dziękuję serdecznie wydawnictwu



5 komentarzy:

  1. Miałam czytać, ale widzę, że nie ma co sięgać po tę pozycję xD
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Skutecznie mnie zniechęciłaś :P

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też romanse zwykle omijam szerokim łukiem i przedstawiłaś właśnie doskonałe wytłumaczenie dlaczego :) Aczkolwiek ja też nagle dostałam ochoty na schrupanie "ognistego romansu" - jestem na 30 stronie i tonę w odmętach czarnej rozpaczy, że jeszcze 400 kolejnych stron męczarni przede mną :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam kilka podobnych opinii na temat tej książki i raczej nie planuję jej czytać :)
    Pozdrawiam Grovebooks

    OdpowiedzUsuń