Lanny
to taki cudaczek. Czuje się go. Jeżeli oczywiście trafi na osobę, która to
czucie ma w sobie; chcę jednak wierzyć, że Lanny
potrafi też taką czułość budzić, a nie tylko do niej trafiać.
Na razie wystarczy, że traficie do
wioski, pozostającej w pewnym oddaleniu od Londynu. Na tyle, żeby jej
autonomiczny żywot pozwolił tkać historię. Bo obok codziennych spraw i
zwyczajowego krzątania: umizgów, skarg, małych zazdrości, pokątnych miłostek i
nużących prawd do załatwienia wioska należy do mieszkańców; nie tylko do
rutyny. I do przeszłości.
Kiedy z drzemki budzi się Praszczur
Łuskiewnik, mityczna postać, którą dzieci zwykły rysować jako zieloną i
liściastą, z wijącymi się pnączami, jest zadowolony, bo w wiosce rozlega się
symfonia wielu głosów. Niespokojnych, domagających się, wypełniających. A
Praszczur Łukiewnik ze wszystkiego najbardziej lubi słuchać. Rusza więc.
Zagląda do domów i słucha. Obserwuje. I słucha. Przygląda się i słucha.
Przemieszcza się. I słucha. Ponad inne
głosy wybija się jeden i to jego Praszczur Łuskiewnik słucha najczęściej i z
niekrytą przyjemnością. Głos Lanny’ego. Chłopca, który żyje we własnym świecie.
Wyobrażam sobie, że Lanny podzieli czytelników na dwa
ugrupowania. Tych, którzy siądą nad tym kuriozum i zachłysną się dziwostkami
oraz tych, którzy będą grymasić, bo wyjście poza konwencję będzie dla nich zbyt
spektakularne. Bo nad tą lekturą trzeba nie tylko się pochylić i zastanowić, o
co autorowi chodzilo. I o co chodzi nam.
Trzeba też ją czuć, bo bez czucia Lanny
będzie tylko kolejną książką odłożoną na półkę i dopisaną do listy
,,przeczytane w 2019’’ roku. A chodzi o to, żeby Lanny został z nami na dłużej.
Może już jest w nas. Postać
chłopca, który żyje we własnym świecie jest nieco zagadkowa. Bo niektórzy
twierdzą, że coś z nim nie tak. A czemu właściwie? Lanny nie jest zaburzony. Nie
sprawia problemów wychowawczych ani szkolnych. Nie rzuca kamieniami w samochody
i nie ciągnie za ogon kota sąsiadów. Często można go za to zobaczyć
śpiewającego. Dużo czasu spędza w lesie i w swojej głowie; sporo się tam dzieje.
Jest dzieckiem wrażliwym i wyczulonym na sztukę, które odkrywa formy ekspresji.
Zdaje się, ze Lanny jest w stanie lepiej zrozumieć drzewo niż człowieka. Nie
powiem, że czasami odczuwam coś podobnego, bo z racji tego, co studiuję, nie
będę kopać pod sobą dziur. Ale ta książka przekazuje i potwierdza coś, co z
przykrością obserwuję. Czucie nie zawsze jest obdarzone łaskawym spojrzeniem.
Akceptującym. A co dopiero pełnym podziwu czy zazdrosnym. Lanny jest inny w
takim sensie, że widzi i słyszy więcej. Dla niego świat jest bardziej, niż dla
przeciętnego mieszkańca planety. A bardziej nie
stoi jako synonim lepiej.
W wielogłosie pojawiają się głosy
zachwycone. Głosy zniesmaczone. Głosy współczujące. Głosy winne. Bo czasem
człowiekowi brak umiejętności w docenieniu tego, co inne i wyjątkowe.
Przyzwyczajenie bierze górę i zadaniowość wypiera refleksję. Na szczęście
czucie znajduje sobie czas i miejsce w
pojedynczych głosach z wielogłosu. Czytelnikowi udaje się je wyłapać podobnie
jak Praszczurowi Łuskiewnikowi.
To co dzieje się w wiosce i wokół
Lenny’ego czerpiemy z tego wielogłosu
właśnie. Musimy to odsiać: oddzielać i integrować wedle uznania. Max Porter,
wyginając konwencję, miejscami ocierającą się o kubizm, wkłada nam w ręce
kształty, kolory i środki. Formą steruje uwagą czytelnika, a stylem kontroluje
dynamizm narracji. Zabiera nam to co znamy i pozwala zacząć od nowa; od czystej
kartki. Pozwala nam na czytanie, a nie przelecenie przez schemat.
Każdy z nas wyczyta z tej książki
coś innego i inne akcenty zaakcentuje. To podoba mi się w niej najbardziej. Jak
Praszczur Łuskiewnik. Czy będzie dla was symbolem natury; dzikiej i
podupadającej, ale walczącej czy wyobraźni. A może personalizacją dziecięcych
lęków i rojeń. Małomiasteczkowym symbolem. Słuchaczem. Wszystko w tej książce może być dla was tym, co sobie
zamarzycie. Albo co się wam narzuci.
Interpretacja to główna oś tej
książki. Interpretacja i postać artysty; odsuniętego przez społeczeństwo,
skupiającego na sobie wzrok i zbierającego dezaprobatę za niepopełnione
przewiny. Za własną interpretację tego, co dzieje się wokół. Za patrzenie.
Słuchanie i przedstawianie.
Ten tytuł to jedno wielkie można i
nie można. W sferze wyobraźni. Bycia sobą. Ekologii. Wrażliwości i empatii.
Rodzicielstwa i oceny. Zaufania. To moje słyszę i wasze nie słyszę. Wasze widzę
i moje nie widzę. To lektura granic i możliwości.
Przede wszystkim interpretacji i
idywidualizmu.
Za egzemplarz dziękuję serdecznie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz