poniedziałek, 21 października 2019

Lanny, Max Porter




Lanny to taki cudaczek. Czuje się go. Jeżeli oczywiście trafi na osobę, która to czucie ma w sobie; chcę jednak wierzyć, że Lanny potrafi też taką czułość budzić, a nie tylko do niej trafiać.

Na razie wystarczy, że traficie do wioski, pozostającej w pewnym oddaleniu od Londynu. Na tyle, żeby jej autonomiczny żywot pozwolił tkać historię. Bo obok codziennych spraw i zwyczajowego krzątania: umizgów, skarg, małych zazdrości, pokątnych miłostek i nużących prawd do załatwienia wioska należy do mieszkańców; nie tylko do rutyny. I do przeszłości.

Kiedy z drzemki budzi się Praszczur Łuskiewnik, mityczna postać, którą dzieci zwykły rysować jako zieloną i liściastą, z wijącymi się pnączami, jest zadowolony, bo w wiosce rozlega się symfonia wielu głosów. Niespokojnych, domagających się, wypełniających. A Praszczur Łukiewnik ze wszystkiego najbardziej lubi słuchać. Rusza więc. Zagląda do domów i słucha. Obserwuje. I słucha. Przygląda się i słucha. Przemieszcza się. I słucha.  Ponad inne głosy wybija się jeden i to jego Praszczur Łuskiewnik słucha najczęściej i z niekrytą przyjemnością. Głos Lanny’ego. Chłopca, który żyje we własnym świecie.

Wyobrażam sobie, że Lanny podzieli czytelników na dwa ugrupowania. Tych, którzy siądą nad tym kuriozum i zachłysną się dziwostkami oraz tych, którzy będą grymasić, bo wyjście poza konwencję będzie dla nich zbyt spektakularne. Bo nad tą lekturą trzeba nie tylko się pochylić i zastanowić, o co  autorowi chodzilo. I o co chodzi nam. Trzeba też ją czuć, bo bez czucia Lanny będzie tylko kolejną książką odłożoną na półkę i dopisaną do listy ,,przeczytane w 2019’’ roku. A chodzi o to, żeby Lanny został z nami na dłużej.

Może już jest w nas. Postać chłopca, który żyje we własnym świecie jest nieco zagadkowa. Bo niektórzy twierdzą, że coś z nim nie tak. A czemu właściwie? Lanny nie jest zaburzony. Nie sprawia problemów wychowawczych ani szkolnych. Nie rzuca kamieniami w samochody i nie ciągnie za ogon kota sąsiadów. Często można go za to zobaczyć śpiewającego. Dużo czasu spędza w lesie i w swojej głowie; sporo się tam dzieje. Jest dzieckiem wrażliwym i wyczulonym na sztukę, które odkrywa formy ekspresji. Zdaje się, ze Lanny jest w stanie lepiej zrozumieć drzewo niż człowieka. Nie powiem, że czasami odczuwam coś podobnego, bo z racji tego, co studiuję, nie będę kopać pod sobą dziur. Ale ta książka przekazuje i potwierdza coś, co z przykrością obserwuję. Czucie nie zawsze jest obdarzone łaskawym spojrzeniem. Akceptującym. A co dopiero pełnym podziwu czy zazdrosnym. Lanny jest inny w takim sensie, że widzi i słyszy więcej. Dla niego świat jest bardziej, niż dla przeciętnego mieszkańca planety. A bardziej nie  stoi jako synonim lepiej.

W wielogłosie pojawiają się głosy zachwycone. Głosy zniesmaczone. Głosy współczujące. Głosy winne. Bo czasem człowiekowi brak umiejętności w docenieniu tego, co inne i wyjątkowe. Przyzwyczajenie bierze górę i zadaniowość wypiera refleksję. Na szczęście czucie znajduje sobie czas i miejsce  w pojedynczych głosach z wielogłosu. Czytelnikowi udaje się je wyłapać podobnie jak Praszczurowi Łuskiewnikowi.

To co dzieje się w wiosce i wokół Lenny’ego  czerpiemy z tego wielogłosu właśnie. Musimy to odsiać: oddzielać i integrować wedle uznania. Max Porter, wyginając konwencję, miejscami ocierającą się o kubizm, wkłada nam w ręce kształty, kolory i środki. Formą steruje uwagą czytelnika, a stylem kontroluje dynamizm narracji. Zabiera nam to co znamy i pozwala zacząć od nowa; od czystej kartki. Pozwala nam na czytanie, a nie przelecenie przez schemat.

Każdy z nas wyczyta z tej książki coś innego i inne akcenty zaakcentuje. To podoba mi się w niej najbardziej. Jak Praszczur Łuskiewnik. Czy będzie dla was symbolem natury; dzikiej i podupadającej, ale walczącej czy wyobraźni. A może personalizacją dziecięcych lęków i rojeń. Małomiasteczkowym symbolem. Słuchaczem. Wszystko  w tej książce może być dla was tym, co sobie zamarzycie. Albo co się wam narzuci.

Interpretacja to główna oś tej książki. Interpretacja i postać artysty; odsuniętego przez społeczeństwo, skupiającego na sobie wzrok i zbierającego dezaprobatę za niepopełnione przewiny. Za własną interpretację tego, co dzieje się wokół. Za patrzenie. Słuchanie i przedstawianie.

Ten tytuł to jedno wielkie można i nie można. W sferze wyobraźni. Bycia sobą. Ekologii. Wrażliwości i empatii. Rodzicielstwa i oceny. Zaufania. To moje słyszę i wasze nie słyszę. Wasze widzę i moje nie widzę. To lektura granic i możliwości.

Przede wszystkim interpretacji i idywidualizmu.



Za egzemplarz dziękuję serdecznie




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz