niedziela, 12 stycznia 2020

Drzewo życzeń, Katherine Applegate




Wśród serii i autorów, które wyryły się szczególnie głęboko we mnie, mam też pojedyncze tytuły. Autonomiczne twory, krople w morzu literackich znaczeń, które systematycznie drążą skałę i kruszą ją po kawałku. Najczęściej są to książki dla dzieci albo baśnie, do których mam szczególną słabość. Tytuły, które bez wahania poleciłabym wam przed tą poważną literaturą na duże ,,P’’.

Niektórzy piszą, że na podobne klimaty czują się za starzy albo, że z tego wyrośli. Zdaje mi się, że ich rozumiem, ale mam ochotę pociągnąć ich w kucki i poprosić, żeby przypomnieli sobie, jak to jest patrzeć oczami z wysokości dziecka. Oczami dziecka. Czytając, nie przestawiam się. Nie porzucam wystudiowanej pozy dorosłego i interpretacji, której mnie nauczono i sposobu komunikacji, który gasi z sykiem potencjalnie przykre sytuacje społeczne. Wśród szarości interpretacyjnych dorosłego nie zgubiłam całej czerni i bieli. Nie przestawiam się z perspektywy dorosłego na głęboko ukryte wewnętrzne dziecko. Nie wydaje mi się, żeby moje było gdziekolwiek ukryte, ale jeżeli wasze owszem, to poszukajcie go, z wysoka albo ukucnijcie.

Możemy rozważać to z perspektywy dorosłego i przyjąć, że jesteśmy za starzy i że takie numery już nas nie ruszają. Możemy wrócić o perspektywy dziecka i przypomnieć sobie, jak to było i co nas wtedy przyciągało i co dla nas znaczyło. Możemy przeanalizować treść pod względem merytorycznym i wycenić wartość pedagogiczną. Spróbujmy jednak na moment porzucić te podziały i przeczytać dla samego czytania, a sama reszta się wyklaruje i każdy skategoryzuje elementy wedle uznania z wysoka albo niska.

Trudno się rozmawia z drzewami. Pogawędki to nie nasza specjalność.

Mówi stary Dąb, który ma już ponad dwie setki lat.  Dąb ma na imię Dąb i może byłoby to dziwne, gdyby nie to, że bycie dębem go definiuje i określa. W świecie drzew taki dobór imion jest naturalny i każdy wie, o co chodzi. Dąb ma wiele funkcji i pomimo tego, że jak sam zaznacza, nie potrafi żartować, to jest świetny  w opowiadaniu historii. I lubi mówić. Dąb jest obserwatorem. Stoi i obserwuje. Wyciąga wnioski. Podporą – dla zwierząt, które moszczą się pośród jego gałęzi, w pniu i pod korzeniami. Dąb jest dobrym kompanem i siedliskiem.

Zapewnianie innym bezpieczeństwa to dobry sposób na życie.

Wśród gałęzi Dębu każdy znajdzie dla siebie miejsce- gospodarz troszczy się o wszystkich. Epatuje spokojem i cierpliwością. Bo drzewa potrafią słuchać. Ale Dąb daje od siebie coś więcej niż przestrzeń do życia, choć ta jest nieoceniona dla wielu zwierząt. Oprócz bezpieczeństwa wynikającego z ciepłej nory, Dąb daje przestrzeń i kreacje nadziei. Bo Dąb jest drzewem życzeń.

Co roku pierwszego maja przychodzą ludzie z całego miasta i ozdabiają mnie skrawkami papieru, przywieszkami , kawałkami tkanin, sznurkami od czasu do czasu nawet skarpetkami . Każda taka ozdoba to czyjeś marzenie, pragnienie, tęsknota. Owinięte wokół gałęzi , przywiązane albo zarzucone- wszystkie są wyrazem nadzień na zmianę na lepsze.

Chciałabym deskolotkę.

Proszę o pokój na świecie.

Żebym nie chodziła ciągle głodna.

Mam marzenie, żeby mój myszoskoczek umiał mówić.

Proszę żeby tata wyzdrowiał.

Dąb stoi na terenie dwóch działek mieszkalnych, ale zbiera pragnienia z serc całego miasteczka. Dobrze, że jest duży, cierpliwy i pomocny. Ludzie starają się wiązać tasiemki luźno, jakby wiedzieli, że jest to niewygodne dla jego gałęzi. Ludzie z okolicy, na którą zapuszczają się korzenie Dębu, ogólnie są ludźmi dobrymi.

Różne języki, różne kuchnie, różne obyczaje. Taka właśnie jest nasza okolica: trochę bałaganiarska, różnorodna, barwna. Jak najpiękniejszy ogród.

I najpiękniejszy ogród zakłada, że każdy znajdzie dla siebie wolny kawałek ziemi i będzie wesoło rosnąć wśród sąsiadów. Każdy inny, a jednak będą razem tworzyć bajecznie kolorowy i pachnący bukiet. Zawsze tak było- to znaczy odkąd Dąb pamięta, ale to przecież znacznie dłużej, niż sięgamy pamięcią my.
Moje możliwości są ograniczone.
Ale okazało się, że moja cierpliwość także.

Dąb wiele widział. Był uważnym i skrupulatnym obserwatorem i skrybą pamięciowym. Ale ludzie… ludzie nadal go zaskakiwali! Bo na jego ulicy ostatnio źle się działo. Do tej pory różnorodność i ćwierkanie w różnych językach były przyjmowane z radością jak nowe gatunki ptaków. Ale odkąd wprowadziła się Samar i jej rodzina coś się zmieniło. Coś uległo uszkodzeniu. Może chodziło o to, że język jej rodziny brzmiał jeszcze bardziej obco od innych języków. Może o to, że matka Samar nosiła na głowie chustę. A może o czarne włosy dziewczynki. Ale nawet sąsiedzi z niebieskiego domu przestali zwracać się do sąsiadów z zielonego domu, mimo tego, że gałęzie Dębu dawały cień obu rodzinom. Dąb nie rozumiał czym różni się ta rodzina od poprzednich, ale wiedział, że tak nie powinno być.

Tak samo jak wiedział, że słowo, tatuaż, które ktoś wyrył w korze jest niewłaściwe. Nie dlatego, że samo wydrapywanie było dla niego szczególnie bolesne albo że był teraz bardziej podatny na szkodniki. Chodziło o to, że to SŁOWO. Sprawiało ludziom przykrość. Było złe dla Samar i jej rodziny.

WYNOCHA.

Dąb postanowił złamać najważniejszą z drzewnych zasad. Odezwać się do ludzi. Bo polubił tę grzeczną dziewczynkę z jej cichym spokojem i łagodnością. Która nocami przesiadywała oparta o jego pień, a robiła to tak nienatarczywie, że swoją cierpliwością przekonała do siebie jego lokatorów, którzy coraz śmielej sobie z nią poczyniali.

Samar stała się mimowolnie jednym z nich, bo Dąb roztaczał kopułę bezpieczeństwa nad swoimi lokatorami. I przyjaciółmi. Niezmordowanie użyczał gałęzi na życzenia innych. Ale kiedy Samar dodaje jedną z wstążek od siebie, Dąb postanawia zrobić coś więcej niż tylko poznanie pragnienia małego serca. Bo Dąb dbał o swoich przyjaciół. Inna rzecz, że przyprawiał im zmartwień, bo nie dbał przy tym o siebie.

Jesteśmy na początku stycznia. Drzewo życzeń było moją drugą książką w tym roku. I jestem pewna, że jedną z tych, które nie dadzą spokoju mojej głowie. Znam swój gust i z całą pewnością mogę to powiedzieć  na początku stycznia. Katherine Applegate poruszyła temat nietolerancji w sposób wyczerpujący i przeglądowy dla małego czytelnika. Bo i różnorodność lokatorów Dębu jest wielka – od sów po oposy. Zwierzęta potrafią się między sobą dogadać. I stanąć w obronie przyjaciół, chociaż należą do innych gatunków. Innych królestw. Innych światów można by powiedzieć, a jednak w tym jednym konkretnym świecie każdy daje coś od siebie i dzięki temu świat się kręci. Mamy też różnorodność wśród ludzi. Do tej pory wymieniali się językami, potrawami i kulturą- tylko  w ostatnim czasie coś się popsuło. Tak czasem jest, chociaż niezbędne są różne części, żeby maszyna chodziła, to potrzebny jest dobry mechanik, żeby umieścić ostatnią śrubkę na właściwym miejscu, bo przedtem należy jeszcze poprzesuwać i wyregulować pozostałe. Dąb jest trochę takim mechanikiem, który reperuje, chociaż kaleczy sobie przy tym dłonie. I jak dobry mechanik nie zwraca na to uwagi.
Powstaje pytanie, do kogo ta książka ma trafić? Może i zadziała na dzieci, ale czy na dorosłych? Czy poruszy głęboko zapuszczone korzeni nietolerancji, strach przed innością, odrzucenie? Pielęgnowane i utrwalane?  To pytanie dotyczy każdego tekstu. Z literatury dziecięcej i literatury pięknej, literatury faktu. Niektóre tytuły są jako kolorowe liście. Niekiedy tylko jeden człowiek schyli się po taki liść, urzeczony jego wyglądem; kolorystyką, ożyłkowaniem i kruchą fakturą. I pokaże go innym. Tak rodzi się tolerancja.

Ten tytuł nie tylko podsuwa dzieciom świat roślin i zwierząt, który przybliża Dab; zastosowanie drewna, od stołów po patyczki lekarskie do gardła, cykl zmiany liści czy budowę i rozmnażanie drzew. Chociaż nie mogło być lepszego narratora niż wiekowe drzewo. Bo któż z nas nigdy nie skrył się pod drzewem przed deszczem, nie wspinał się po powykręcanych pniach, nie huśtał na grubych gałęziach, nie wyrył czegoś w korze albo nie skradł pocałunku? Dobór drzewnego narratora jest celnym zabiegiem, nie wiem na ile jego wybór. Bo dąb to siła i poczucie bezpieczeństwa, a także podpora w trudnych sytuacjach. Dęby są niewzruszone.

A jednak ten wzrusza. Bo jest pomocny, przyjacielski, cierpliwy i mądry. I chociaż brak mu poczucia humoru, to nie brak mu przyjaciół. Bo Dąb roztacza atmosferę akceptacji i bezpieczeństwa dla inności, bo jest dla każdego. Bo ponad obserwatorem, Dąb jest przyjacielem.

Drzewa nie umieją opowiadać dowcipów moi drodzy, to na pewno.
Ale umieją opowiadać historie.

Ta historia jest jednym z tych kolorowych liści, o których wspominałam. Od was zależy czy go podniesiecie i co z nim zrobicie. Ale podnoszenie jesiennych liści i przyglądanie się im to dobry nawyk. Jest w tym coś magicznego. Albo jak obszarpiemy to wszystko co napisałam, to będzie w tym sama dydaktyka. Ale lepiej zostawić ją kolorową niż sterylnie schludną.



1 komentarz: